środa, 24 stycznia 2018

Od Abigail do Adeline

- A to? - dotknęłam naszyjnika. - Dostałam go od siostry. Jest w kształcie syreny, a jej ogon z klejnotu, który zmienia barwę w zależności kto go włoży - uśmiechnęłam się popijając łyk. Nie był to w prawdzie rocznik jak w mojej piwniczce, ale również był wyborny. Nigdy się nie upiję, no cóż tak już mają wampiry, ale mogę smakować i dzięki temu wypić więcej, a przy okazji nikomu nie powiedzieć nie chcianych rzeczy lub sekretów.
- Przepiękny - uśmiechnęła się i wzięła kolejny łyk wina.
-Wyborne nieprawdaż? - zaśmiałam się lekko z tego co właśnie powiedziałam, niczym jakiś lord.
- Wyśmienite - razem zaczęłyśmy się śmiać. Nie wiem sama dlaczego, ale ją polubiłam mimo paru godzinnej znajomości. Rozejrzałam się po pokoju. W kącie stał globus. Po chwili stał pomiędzy mną, a Adeline nie zasłaniając jej.
- Ja zakręcę globusem, a ty zatrzymasz go jednym palcem - uśmiechnęłam się i zrobiłam tak jak powiedziałam, tak samo moja koleżanka. - Hmm, góry Antchrasty.
- Nidy tam nie byłam - oznajmiła dziewczyna. Ja posłałam jej uśmiech i po chwili siedziałyśmy na jednym z wyższych gór. - Niesamowite - wyciągnęła rękę w stronę przelatującej nad nami chmury i musnęła ją ręką, po paru chwilach byłyśmy z powrotem w pokoju i polewałam nam wina.
- Jeszcze raz? - upiłam łyk wina, ona zrobiła to samo.
- No jasne - powiedziała z entuzjazmem tym razem już sama kręcąc globusem.
- Ocean trzech węży - szepnęłam do niej,
- Mogę krę... - nie dokończyła, byłyśmy na dnie oceanu otoczone bańką z powietrza, a obok nas pływały syreny. Odebrało jej mowę. Zerwałam wodny kwiat, który był koło mnie, ususzę go.Po pięciu minutach wróciłyśmy. Wzięłyśmy kolejny łyk wina i tym razem ja kręciłam.
- Biały szczyt - uśmiechnęłam się do niej.
Byłyśmy w zimowym pałacu księżniczki Elis, jeżeli dobrze pamiętam. Na szczęście nie odbywał się żaden bal, ale architektura była przepiękna. Byłyśmy z powrotem w pokoju. Adeline dopiła wino.
- Jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałam - patrzyła się w pustą lampkę.
- Braku wina, czy krajobrazów - zaśmiałam się polewając jej następną kolejkę. Nalewałam w prawdzie tyle, że starczało na około pięć łyków.
- Krajobrazów - była wpatrzona w czerwony niczym krew trunek.
- Czysta magia, uwielbiam ją - uśmiechnęłam się do niej i upiłam łyk.
- Co jeszcze niesamowitego potrafisz - popatrzyła się na mnie.
- Schlebiasz mi, nie jest to jeszcze mistrzostwo. Jak zauważyłaś mogłyśmy być tam tylko przez jakiś moment. Z takich ciekawych rzeczy potrafię jeszcze zamieniać iluzję w rzeczywistość, przyjaciel mnie tego nauczył, ale to już pewnie kiedyś widziałaś... O już wiem - odstawiłam globus na miejsce, a przede mną stanęła bryła lodu która zaczęła nabierać kształtów. Po chwili było to lodowe odwzorowanie Adeline, która zaczęła tańczyć, a po chwili stopniowo topnieć. Wodę magią syren uniosłam i ukształtowałam z niej różę, którą zamroziłam tak mocno, że nie mogła stopnieć, ani się złamać. Najbardziej lubiłam wodę i lód. Może to dlatego, że moja mama była syręną, tak samo siostra, możliwe.
- Weź ją, to dla ciebie - uśmiechnęłam się do dziewczyny, która pochwyciła lewitujący podarunek.

(Adeline?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics.