Seneka stał na uboczu. Frances przez cała drogę prawiła mu kazania, by zostawił ją samą na sali i pozwolił na odrobinę wolności. Zgodził się, nie mogąc oprzeć się jej słodkim brązowym oczkom i niewinnemu uśmiechowi. Co jakiś czas sprawdzał jednak, gdzie się znajduje jednak starał się nie szukać jej w tłumie. Na początku tak robił, więc przyszła do niego i zwyzywała go od kretynów.
-Jonathan! - krzyknął ktoś za plecami Seneki. Dreszcz przeszedł mu po plecach, nie mógł nawet określić jak bardzo nienawidził tego imienia. - Stary druhu! Co u ciebie słychać?
-Hrabia Lufty - Seneka skłonił się lekko - miło mi widzieć pana.
-Jak zawsze obowiązkowy - zaśmiał się chudy, żylasty jegomość z twarzą zaoraną bliznami po ospie. - Możesz trochę wyluzować! Nie jesteś tu służbowo. Nie reprezentujesz Królowej.
-Ja zawsze ją reprezentuję - odparł dumnie Seneka. Gdyby się uśmiechnął cala sytuacja zabararwiłaby się komediowo, ale teraz? Hrabia Lufty chrząknął coś tylko o Gwieździe Zarannej i już miał znikać, gdy spośród gości wykrystalizowały się dwie znane mu postacie. To sir Terrency wraz z małżonką zmierzali w ich kierunku. Seneka uważał Terrency'ego za niezwyke inteligentnego mężczyznę, jednak brak mu było wyższego polotu i raczej twardo stąpał po ziemi. W swojej dyplomatycznej karierze, Jonathan miał już kilka razy się z nim spotkać. Czasem były to bardzo owocne spotkania, innym razem o mały włos nie dochodziło do wojny. Nie darzył go przyjaźnią, jednak uważał za człowieka znacznie wybijającego się na tle szarej masy przygłupów.
-Sir Seneka, hrabio - przywitał się starszy pan, a jego młoda żona uśmiechnęła się przymilnie. Kobieta była oszołamiająco piękna i bardzo seksowna. Hrabia Lufty niemal oderwał się od ziemi na widok jej sukienki z dużym wycięciem.
-Słyszałem o pańskim synu, bardzo mi przykro - powiedział Seneka.
-Dajże pan spokój... przecież panu nigdy nie jest przykro - żąchnął Terrency, a jego żona spojrzała na niego z niepokojem. - Gdy paktowaliśmy w Morrowind był pan w stanie poświęcić trzynaście rodzin mieszkających na granicy, by osiągnąć korzyści.
-Staram się jedynie jak najlepiej pełnić swoje obowiązki w służbie jej wysokości Victorii- zaczął Seneka, ciesząc się że po tygodniowej popijawie jego umysł jest wystarczająco ostry, by zmierzyć się ze złośliwościami Terrency'ego. Być może z Elise też sobie poradzi?
-Gdzie ma pan serce, Seneka? Ma pan na rękach krew niewinnych ludzi w imię interesów Victorii. To się nazywa dyplomacja!
-Sądzę że w tym momencie emocje przysłaniaja panu zdrowy rozsądek i....
-Emocje! - burknął Terrency. Hrabia Lufty wpatrywał się w nich jak zaczarowany. Jego głowa obracała się raz w jedną, raz w drugą stronę, jakby mężczyźni odbijali od siebie niewidzalną piłeczkę. - Co ty możesz o nich wiedzieć? Jeśteś z nich wyprany, jak każdy Cesarski.
-Moja osobowość - zaczął powoli Seneka - jest niezależna od rasy. Zna pan moją siostrę czy jest ona równie zdystansowana jak ja?
-Nie obchodzi mnie twoja siostra, Seneka - Terrency odtrącił uspokajający gest swojej małżonki i cały się spiął. Wyglądał jak młody byczek, który szykuje się do ataku. - Każdy widzi, że nie jest Cesarskim. Wystarczy na nią spojrzeć! To mieszaniec albo zwykły człowiek!
Seneka czuł jak krew uderza mu do głowy i płynie w żyłach z szybkością błyskawicy. Czuł jak złość rozsadza go od środka. Hrabia trafił w czuły punkt. Jednak Seneka nie zamierzał dać tego po sobie poznać.
-Jest pan w żałobie po stracie jedynego syna. Rozumiem to i wybaczam panu to wzburzenie. Proszę więcej razy nie zawracać sobie głowy czystością krwi mojej siostry. Tymczasem muszę zobaczyć gdzie się znajduje. Dziękuję za pogawendkę - odszedł pozostawiając wzburzonego jak morze podczas sztormu barona i hrabiego, który nie posiadał się z zazdrości jak zawsze, gdy w jego otoczeniu dochodzilo do jakiś spięć.
Seneka zbyt szybko się odwrócił i ruszył przed siebie. Przez przypadek pochwycił spojrzenie Elise i teraz nie mógł już się odwrócić. Ruszył w jej kierunku, przeklinając w myślach pech.
-Witaj pani - pochylił się, by ucałować jej dłoń i ku jego ogromnemu zaskoczeniu, dziewczyna przystała na ten gest. Gdy spojrzał w jej twarz zobaczył na niej ciepły i dobry uśmiech. A może tylko mu się wydawało?
-Jak się bawisz, sir? - zagaiła.
-Wyśmienicie - skłamał. - Wspaniałe przyjęcie, a zamek nigdy nie prezentował się tak dobrze.
-Dziękuję - Senece zapaliła się w głowie lampka ostrzegawcza. Elise jest miła sama z siebie? Zmieniła się? Może ma jakiś plan? Pewnie to tylko część jej rozgrywki.
-Poznałam twoją siostrę... - zaczęła Elise, spoglądając na bawiących się gości.
-Tak? Szukałem jej, wiesz może gdzie jest? - spytał od niechcenia, by podtrzymać rozmowę.
-Udała się na spacer z Cullenem - odparła Elise, wzruszając ramionami.
Senece krew stężała w żyłach.
-Z kim? - spytał, udając że nie dosłyszał imienia przez grającą muzykę.
-Z Cullenem - Elise wyglądała na rozbawioną. - Moim przyjacielem.
-Urocze, że znalazła... towarzysza - wycedził Seneka.
Elise miała mu odpowiedzieć, gdy jeden ze starszych lokajów stanął na środku sali i krzyknął donośnym, skrzekliwym głosem:
-Zapraszamy wszystkie pary do walca!
Oczy zebranych zwróciły się na Elise i Senekę. Mężczyzna wiedział, że musi poprosić ją do tańca inaczej tłum uzna to za dużą gafę. Wysilił się więc na nieszczery uśmiech i gestem zaprosił Elise do wspólnego tańca. Na szczęście umiejętność tańczenia była niesamowicie ważna na spotkaniach dyplomatycznych, więc Seneka prowadził ją silną ręką. Ileż to razy najważniejsze decyzje podejmował właśnie podczas podczas tańca!
-Jednak potrafisz się uśmiechać - szepnęła Elise, gdy wirowali na parkiecie, a inne pary powoli się do nich przyłączały.
-Jeśli wypada... - odparł wymijająco. Sam nie mógł uwierzyć, że rozmawia z Elise w ten sposób. Co było celem dziewczyny? Co chciała osiągnąć?
-Więc... wiesz gdzie poszła Frances? - spytałem ponownie, jednak Elise nie zdążyła mi odpowiedzieć. Jeden z młodszych lokajów, będący bardziej gońcem niż służącym, podbiegł do niej i zaczął z przejęciem szeptać jej coś do ucha.
Po tym jak goniec oświadczył coś pani domu, ta spojrzała sie na mnie znacząco.
-Pozwolisz ze mną? - spytała, a ja lekko zmieszany bez słowa sprzeciwu udałem się za nią. Czy chodziło o Frances? Na samą myśl żołądek ścisnął mi się ze stresu. Czy coś jej się stało?
Elise?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz