- Zaraza - po raz sto pierwszy powtórzyła Falka, gdy do wycia wiatru i koncertu skrzypcowego w wykonaniu starych świerków dołączył wilczy chórek.
- Kurwa - wyrwało się z jej ust, gdy spłoszony złowrogą pieśnią koń ruszył przed siebie na łeb na szyję wierzgając przy tym jak opętany. Płomień zgasł, gdyż zwiadowca potrzebował drugiej ręki aby móc utrzymać się w siodle i zapanować nad wierzchowcem. Nie minęło jednak dużo czasu, gdy w ciemności brunetka dostrzegła oddalone o mniej więcej kilkadziesiąt długości konia światło. Pozwoliła gniadoszowi gnać w jego kierunku. Musiała jednak tego gorzko pożałować, gdyż zwierzę potknęło się i zaryło pyskiem w zaspę tym samym wrzucając w nią swego jeźdźca. Kolejne przekleństwo stłumiła gruba warstwa śniegu, która złapała amazonkę. Kobieta z trudem wyczołgała się z śnieżnej pułapki, a spod jej korzucha wystrzelił jak z procy, zaskoczony nagłą zmianą temperatury orzeł. Księżniczka nie znosiła śniegu, dlatego całą drogę spędziła pod grubym płaszczem właścicielki. Senu zaskrzeczała przeraźliwie lądując brunetce na głowie. Poirytowana zaistniałą sytuacją kobieta ściągnęła z siebie ptaka usadawiając go na swoim przedramieniu. Ten niezadowolony z takiego obrotu spraw schował głowę pod skrzydło i obraził się na właściciela, który właśnie zorientował się, że również koń postanowił zdezerterować i pozostałe paręnaście metrów dzielących go od światła, pokonać samemu. Sekhmet już nie miała nawet ochoty przeklinać. Zacisnęła zęby i ruszyła przed siebie, co krok zapadając się coraz głębiej w zaspę. Zanim dotarła do, jak się później okazało, karczmy zdążyła zanurzyć się w śniegu na wysokości pępka. Widząc że koń sam się obsłużył wybiegając na wariata do stajni postanowiła zostawić go samemu sobie i wkroczyła do gospody. Uderzyła ją fala gorąca, zapach potu, alkoholu i strawy, zachrypnięty głos klientów i melodyjne śpiewy bardów. Wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie fakt, że połowa zgromadzonych (których było przynajmniej ze pół kopy) sięgała głową sufitu, a surowe wyrazy pełnych blizn twarzy nie zachęcały do nawiązywania konwersacji. Na dodatek pojawienie się pokrytej od stóp do głów śniegiem wysłanniczki Poczty z orłem na przedramieniu wzbudził nie małe zainteresowanie, przez co praktycznie wszyscy skierowali na nią mniej lub bardziej ciekawskie spojrzenia. Kobieta zignorowała je, gdyż właściciel gospody właśnie zaczął czepiać się jej pupila.
- Gdzie ty tu z tym ptaszyskiem? - warknął na przywitanie. - Zara mi całą gospodę obsra!
- Proszę się nie martwić panie dobrodzieju - Falka wysiliła się na najmilszy ton, jaki mogła w danej sytuacji przywołać. - Senu to kulturalny orzeł i nie załatwia się w miejscach publicznych.
Gospodarz burknął coś niewyraźnie w odpowiedzi, lecz nie protestował. Kobieta nie wykluczała możliwości, że dopiero teraz dostrzegł charakterystyczną opaskę - klucz do każdego szanującego się domostwa. Pozwoliła ptakowi na odrobinę swobody, a ten wzniósł się nad zgromadzonych i zasiadł na porożu wyeksponowanego trofeum byka obserwując ciekawie otoczenie. Kilkoro siedzących najbliżej biesiadników natychmiast zainteresowało się orłem i zaczęło kusić go do siebie resztkami z talerzy. Sekhmet widząc, że nic Senu nie grozi znalazła sobie miejsce przy rozpalonym kominku wyciągając w jego stronę zmarznięte kończyny. W między czasie poprosiła już przyjemniejszego dla niej gospodarza o kufel złocistego ale, które otrzymawszy popijała delektując się chwilą. Starała się nie myśleć o tym, że do pasa przytoczoną miała czerwoną tubę zawierająca ważną przesyłkę do hrabiego de Varco, ani o tym, że miała jeszcze zaledwie dwa dni na jej dostarczenie i żadnej wskazówki gdzie ów hrabia mógłby być.
- Można się dosiąść? - ściągnął ją z powrotem na ziemię kobiecy głos.
Niebiesko oka szatynka uśmiechała się delikatnie wskazując wolne miejsce obok zwiadowcy. Brunetka odparła lakonicznym skiniem głowy powracając do swojego kufla i świątyni dumania.
Freysdal? Sorki za brak dialogu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz