piątek, 19 stycznia 2018

Od Taemina do Abigail

Zanim udałem się na piętro, zwinąłem ze stołu dwie butelki wina. Magra to zauważył, bo specjalnie się z tym nie kryłem. Nieskromnie uznałem, że mi się należało. Druga butelka była dla Abigail. Nie wiedziałem, czy lubi wino, ale to nic. Jeżeli nie, chętnie zaopiekuję się tą butelką.
Wspiąłem się na piętro. Do Abi zajrzę jutro, na razie dam jej spokój.
Wszedłem do pokoju i magią zapaliłem stojący na komodzie świecznik.Na łóżku dostrzegłem coś białego. Gdy uniosło pysk, rozpoznałem Ayamę.
- Jak ty tu wlazłaś? - mruknąłem pod nosem i podszedłem do łóżka. Lekko popchnąłem waderę. - Spadaj, moje łóżko.
Nieźle się zdziwiłem, gdy ugryzła mnie w palec.
- Tak mi się odwdzięczasz? - miałem wrażenie, że mój głos stał się o oktawę wyższy. - Ja ratuję cię ze śnieżnej zaspy, a ty mnie teraz tak traktujesz?
Ayama tylko się we mnie wpatrywała.
- Okej, jak chcesz. Egoistka.
Przebrałem się w nocną koszulę. Lubiłem ją, miała ładnie wyszyte wzory. Dunmerskie.
Poprawiając szerokie rękawy, z ukosa zerknąłem na wilczycę. W najlepsze wylegiwała się na łóżku.
Moim łóżku, do cholery.
W ramach protestu usiadłem pod ścianą, z uporem się w nią wpatrując. Jeszcze nigdy mnie nie ugryzła. Nie ukrywam, trochę to mną wstrząsnęło. To nie tak, że się tym przejmowałem. Nie będę zawracać sobie głowy czymś takim...
Usłyszałem głośne parsknięcie. Ayama zeskoczyła z łóżka. Wykorzystałem sytuację i rzuciłem się na materac. Wilczyca usiadła przy ramie i odwróciła się pyskiem do ściany.
- Ayama - wymówiłem jej imię, przeciągając ostatnią literę. Odpowiedziało mi gwałtowne machnięcie ogonem.
- Nie bądź zła - chciałem pogłaskać ją po grzbiecie, lecz zjeżyła futro na  karku.
- Może pójdziemy na kompromis? - zapytałem niechętnie i przesunąłem się w stronę ściany. Ayama nareszcie na mnie spojrzała i bez dłuższego wahania wskoczyła na łóżko, przy okazji trochę mnie zgniatając. Cicho jęknąłem z bólu i odsunąłem ją od siebie, po czym wtuliłem twarz w jej futro.
Miałem nadzieję, że nikt nie wejdzie teraz do mojego pokoju. Musieliśmy teraz dziwnie wyglądać.
Cholera, czemu nigdy nie jest tak, jak chcę?
Gwałtownie uniosłem głowę na dźwięk otwieranych drzwi.
- Kurde, naucz się pukać - syknąłem, widząc stojącego w drzwiach Magrę. - Co chcesz?
- Z charakteru nic się nie zmieniłeś - westchnął wyższy i zamknął za sobą drzwi. Podniosłem się do siadu.
- Chciałem jeszcze raz wam podziękować - powiedział z uśmiechem.
- Nie ma sprawy, serio - odparłem.
- Nie wiedziałem, że nadal potrafisz kręcić.
- Rzadko tracę nabyte umiejętności.
Zapanowała chwila ciszy. Liczyłem na to, że elf wyjdzie z pomieszczenia, ale tego nie zrobił.
- Magra - wypowiedziałem jego imię, zanim zdążyłem ugryźć się w język.
- O co chodzi? - spojrzał na mnie.
- Zostawiłbyś wszystko i poszedłbyś ze mną, gdybym cię o to poprosił?
Nie chciałem zadawać tego pytania, samo tak wyszło. Tym bardziej nie chciałem znać odpowiedzi.
- Musiałbym się zastanowić - odparł  po chwili. Zobaczyłem w jego oczach, że odparłby inaczej, lecz wolał wybrnąć z tej sytuacji bez jasnej odpowiedzi.
- A ty? - zapytał.
- Wszystko co mam, noszę ze sobą, więc nie miałbym czego zostawiać - zabrzmiało to jak potwierdzenie, które mogło zostać błędnie zinterpretowane.
- W takim razie mam nadzieję, że jeszcze kiedyś coś razem zwiedzimy. Może twoja znajoma uda się z nami?
- Nie mam pojęcia, jakie ma  plany - powiedziałem zgodnie z prawdą.
- Rozumiem - Magra skierował się w stronę drzwi. - Śpij dobrze, Minnie - rzucił z jakąś dziwną czułością i wyszedł z pokoju, zanim zdążyłem go ochrzanić. Nie lubiłem, jak zdrabniano moje imię, a on doskonale o tym wiedział. Czułem się wtedy jak dziecko.
Ponownie wtuliłem się w futro Ayamy i zamknąłem oczy. Modliłem się, aby nie mieć koszmarów, które od czasu do czasu mnie nękały. Nie chciałem zbudzić krzykiem połowy budynku.


Abi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics.