Przestała tańczyć widząc biegnącego Iana, który z ledwością łapał oddech i lekko poczerwieniał przez to na twarzy.
-Tak mój drogi? - uśmiechnęła się do młodego chłopaka, który po drodze złapał jeden z kieliszków ze złotej tacy niesionej przez jakiegoś kelnera i wypił jego zawartość jednym duszkiem. Normalnie nie pozwalała swojej służbie na coś takiego w większym towarzystwie, bo co pomyśleliby inni widząc zwykłego człowieka, który pije najlepszego szampana wśród ludzi ich kalibru? Ale skoro dzieciak miał na tyle odwagi by zrobić coś takiego, to waga wiadomości, którą jej przynosił musiała być niezwykła. I taka też faktycznie się okazała.
Elise pociągnęła za kawałek ubrania Senekę i wyprowadziła go za drzwi do następnych pomieszczeń.
- Gdzie mnie prowadzisz? Coś stało się Frances? - mimo wszystko Seneka nie potrafił teraz w stu procentach zamaskować przejęcia, które mu towarzyszyło.
- Ona jest z Cullenem Houtenem - spojrzała na niego przystając na chwilę pod jednym z pokoi. Mężczyzna nic nie mówił, a więc oznaczało to, że nie nie potrafił sobie przypomnieć o kim właśnie rozmawiają. - Cullen to dowódca straży Viktorii. Sądziłam, że się znacie - przewróciła oczami i zrzuciła z nóg niebotycznie wysokie buty, po czym ruszyła dalej wgłąb rezydencji. - Z nim u boku nic nie grozi.
- A więc o co chodzi?
- O Terrencego.
- Tego dyplomatę?
- Na litość boską... Znasz go przecież - rudowłosa odchrząknęła po chwili. - Znałeś.
- Widziałem go na sali - Seneka skiną powoli głową najwyraźniej czekając na rozwój sytuacji.
- Dosłownie przed chwilą znaleźli go i tą jego młodą siksę przywiązanych łańcuchami za biegnącymi końmi - dziewczyna ucięła rozmowę i ruszyła dalej w ciszy. Oboje w biegu przeszli przez kilka długich korytarzy i wyszli na zewnątrz po drugiej stronie pałacyku. Do Elise od razu podbiegła jedna ze służek podając jej gruby futrzany płaszcz oraz długie buty.
- Kobieta żyje - oznajmiła dziewczyna puszczając w tym samym momencie oko do Seneki.
- A jednak? - Elise schodziła po długich schodach w dół.
- Nikolaj mówi, że tak. Ja tam niczego nie wiem. Prostą dziewczyną jestem - wzruszyła ramionami i zaprowadziła ich dwójkę na skraj lasu gdzie z pochodniami czekała na nich reszta.
- Na Świętą Jowę - jęknęła rudowłosa widząc zmiażdżoną twarz Terrencego. - Podejdź Seneka, nawykłeś już jak mniemam do takich widoków.
Elise zostawiła go samego, aby postał trochę nad okrwawionym trupem, który nadal leżał związany na śniegu. Sama zaś podeszła do podstarzałego mężczyzny, który pełnił funkcje myśliwego.
- Będzie żyć? - przykucnęła obok Nikolaja, który oglądał małżonkę barona.
Mężczyzna mruknął coś pod nosem, co z pewnością było przekleństwem.
- Małe szanse. Męczy się straszliwie...
Elise od razu wiedziała, co myśliwy chce przez to powiedzieć. Uważał, że lepiej będzie ukrócić jej cierpienia jak zwykłemu zwierzęciu. Cholerne zboczenie zawodowe.
- Każ przenieść ją do środka - powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu. - Za trzydzieści minut chcę wiedzieć o wszystkim co się tu stało. Sprawdzić wszystkie wejścia i wyjścia, przesłuchać staże, sprawdzić stajnie i zebrać gości w środku. Nikt nie może się dowiedzieć o tym, że mamy jakieś trupy na zapleczu.
Ruszyła w stronę Seneki.
- Zapewne już w środku skaczesz z radości - położyła dłoń na jego ramieniu.
Seneka?
Wiem, wiem... słabe. Jestem zbyt leniwa żeby wyszlifować ten tekst.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz