sobota, 20 stycznia 2018

Od Abigail do Taemina

Ze snu zerwało mnie powolne otwieranie drzwi. Odruchowo rzuciłam w tamtą stronę sztylet. Wbił się na wylot drzwi, zbyt mocno dla dla widoku kogoś kto nie wie kim jestem.
- Ty to mnie kiedyś zabijesz - wycofał się za drzwi Magra
- A wiesz co to "pukanie" taka nie dość trudna sztuka, muszę jej was kiedyś nauczyć - uśmiechnęłam się do niego - ale co cię do mnie sprowadza, proszę wejdź - usiadłam na łóżku.
Gdy wszedł do mojego pokoju odjęło mu mowę. Nic nie mówił, tylko okrężnym ruchem palca wskazał pokój.
- A to... Spokojnie to zniknie kiedy stąd wyjadę - byłam trochę zawstydzona faktem, że nie spytałam go wcześniej o to czy mogę trochę zmienić wystrój pokoju.
- Miałem na myśli, że jest kompletnie ciemno i cię nie widzę - zaświecił świece w pokoju i wtedy dopiero odjęło mu mowę, ale najwidoczniej wolał nie wnikać. Zapomniałam, że ludzie nie widzą w kompletnych ciemnościach- Chciałem ci podziękować za ten pokaz motyli, małej bardzo się spodobały. Tylko jedno mnie ciekawi te motyle, które zostały przy dzieciach - usiadł na krześle blisko mojego łóżka
- A to były dobre duchy, bardzo lubią się opiekować dziećmi - uśmiechnęłam się do niego
- No cóż, w każdym bądź razie bardzo ci dziękuję, a i mam jeszcze jedno pytanie, uznaj je za teoretyczne. Co byś powiedziała, gdyby ktoś ci zaproponował zaprzestanie tego co robisz i wyruszenie w nieznane? - zasłonił się rękoma jakbym miała go za to zabić
- Zgodziłam się, nie mam nic ważnego do zrobienia, tylko teraz muszę dotrzeć do Kinaygarya i jestem potem wolna - uśmiechnęłam się po czym on wyszedł z pokoju i przez chwilę wpatrywał się w drzwi, po czym poszedł.
Wstałam i podeszłam do nich, wyjmując mój sztylet, po czym położyłam się do łóżka. Chciałam już tylko zasnąć.
Niestety moje marzenia się najwidoczniej nie spełniają. Dobiegł mnie krzyk torturowanego chłopca w pokoju Taemina. Nie tracąc czasu przeszłam przez ścianę, na szczęście mieliśmy pokoje obok siebie. Był to tylko mój białowłosy kolega szamoczący się na łóżku. Ayama siedziała na podłodze, obok łóżka z przekrzywioną głową, jakby nie rozumiejąc co tu się właśnie dzieje. Zapaliłam świeczkę stojącą obok niego.
- Spokojnie to tylko sen - podeszłam do niego, szarpiąc za barki - obudź się - krzyknęłam na niego tak głośno jak mogłam. Otworzył oczy. Odruchowo wyjął sztylet spod poduszki i przyłożył mi go do gardła. Naciął lekko moją skórę, poleciała mała stróżka krwi, rana dosłownie po sekundzie się zasklepiła. Mam nadzieję, że tego nie zauważył. 
 - Oj, najmocniej cię przepraszam - zaraz go odłożył, ale na ułamek sekundy przyjrzał się krwi na nim i odłożył go na szafkę nocną - nie chciałem ci nic zrobić - usiadł na łóżku
- Spokojnie, to nic. Powiedz mi lepiej co ci się śniło, bo wyglądałeś jak opętany - zaśmiałam się lekko, ale powiedziałam to tak opiekuńczym głosem, że chyba nie zauważył.
- Koszmar - odparł bezwiednie
- To to ja już, wiem - usiadłam na łóżku koło niego
- Smoki... One odebrały mi wszystko - był teraz bardzo smutny
- Spokojnie nie musisz mówić, widziałam kiedyś smoka. Było to fascynujące stworzenie, ta siła, ogień mógł dosłownie wszystko, ale nie poradził sobie z mną i piątką przyjaciół. Na szczęście było to za górami Antchrasty, na kompletnym pustkowiu. To ja zadałam ostateczny cios bestii, nawet nie wiesz jakie to uczucie. Najciekawsze jest to, że jego krew nie krzepnie, mam jej sporo w torbie - uśmiechnęłam się. On też to zrobił, mam nadzieję, że go trochę pocieszyłam - a i mam coś dla ciebie - ściągnęłam z głowy naszyjnik - proszę on cię ochroni przed działaniem pustki, musisz go tylko założyć na noc - wręczyłam mu go, a on założył go na głowę
- Ale co to jest ta "pustka"? - był nie pewny
- A no tak, ty to pewnie nazywasz krainą Morfeusza lub kraina snów, ma wiele nazw, ale pustka jest pierwotna - uśmiechnęłam się do niego i już miałam iść
- Mam jeszcze tylko jedno pytanie, co się stało z twoimi przyjaciółmi? - zapytał niepewnie jakby nie chciał go zadawać
- Nie żyją - odparłam bez trudu, jeżeli ktoś na twoich oczach ponad sto lat temu umarł ze starości to ból nie jest, aż tak wielki - Skoro nie masz więcej pytań to ja już pójdę
- Nie, zaczekaj. Przemyciłem dla ciebie to wino, mam nadzieję, że będzie ci smakować - uśmiechnął się i mi je wręczył.
- Dziękuję, a teraz pozwól, że pójdę spać - przeszłam przez ścianę z nowym podarunkiem.
Mam nadzieję, że się nie przestraszył. Odłożyłam wino do torby i w końcu położyłam się spać.

***

   Nastał ranek. Od razu poszłam do garderoby się przebrać. Hmm, co ja dzisiaj założę. Popatrzyłam przez okno, no tak... śnieg. To założę mój ciepły czarny płaszcz, a do pasa sztylet. Wyszłam i zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Podeszłam do pokoju Taemina i zapukałam.
- Idę na targ, chcesz iść ze mną? - nikt się nie odezwał, ale po moim natrętnym pukaniu usłyszałam cichy głoś
- Już, już daj mi chwilkę - słyszałam jak przekręcał się na łóżku.
Po około dziesięciu minutach wyszedł z pokoju razem z Ayamą.
- I jak ci się spało - zapytałam wskazując amulet.
- Nigdy tak dobrze nie spałem - chciał mi zwrócić amulet.
- Uznaj to za prezent ode mnie - uśmiechnęłam się i zaczęłam schodzić po schodach.
Po drodze śnieg skrzypiał mi pod butami, bardzo lubiłam ten dźwięk. 
- Co zamierzasz robić po dotarciu do Kianygarya? - zapytał Taemin
- Nic, tylko coś tam załatwię i jestem wolna - uśmiechnęłam się do niego - o patrz już jesteśmy, to rynek - pobiegłam do stoisk.
Musiałam znaleźć odpowiedni naszyjnik, aby zrobić z niego amulet ochrony przed pustką, ponieważ często tam bywam ciałem, a nie tylko umysłem. Większość ludzi uważa to za nie wykonalne, ale jest to banalnie proste, przynajmniej dla mnie. Znalazłam przepiękny naszyjnik z onyksu.
- Za ile ten naszyjnik? - zapytałam sprzedawcę, ten tylko zlustrował mnie wzrokiem i rzekł.
- Dla panienki jedynie dziesięć koron - wręczyłam mu je, po czym poszłam dalej.
Przeglądałam mnóstwo bibelotów i innych tego typu rzeczy, aż w końcu mi się to znudziło. Poszłam na stragany z bronią. Było wiele pięknie zdobionych, ale nadających się jedynie na śmietnik.
Doszłam w końcu do pewnego stoiska, w którym mężczyzna sprzedawał prawdziwe perełki.
Zauważyłam tam komplet dwunastu małych ostrzy do rzucania. Były bardzo ostre taką skórę, bez problemu przeszły by na wylot.
- Ile za komplet tych ostrzy? - zapytałam jakby była to normalna rzecz
- Sto koron, ale kobietom nie sprzedaję broni, jeszcze by sobie pani krzywdę zrobiła - uśmiechnął się do mnie
- A czy chciał by pan może spłonąć lub utonąć, może pan nawet wzlecieć tak wysoko, że upadek będzie pana kosztował życiem - uśmiechnęłam się szczerze
- Hmm, myślę, że je pani sprzedam za pięćdziesiąt koron - zapytał niepewnie
- Biorę - uśmiechnęłam się do niego i dałam mu sakiewkę z pieniędzmi. Wzięłam noże i odeszłam. Schowałam je do torebki. Teraz musiałam jeszcze tylko znaleźć Taemina.

(Taemin?) 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics.