piątek, 19 stycznia 2018

Od Abigail do Sekhmet

- Spokojnie ja się tym zajmę, ale najpierw... - wstałam i podałam rękę mojej wybawczyni. Sama najprawdopodobniej bym sobie poradziła, ale wolałam nie ryzykować i tak było dużo łatwiej. Podeszłam do mężczyzny z orlim nosem i z jego kieszeni wyciągnełam list, który pachniał tak jak ten poprzedni. Rano na niego spojżę teraz nie mam czasu.
Wróciłyśmy do restauracji z której zbiegłam.
- Najmocniej pana przepraszamy, ale mamy nadzieję, że nie odnieśliście zbytnich szkód przez to całe... zamieszanie - wręczyłam sakiewkę z pokaźną sumą właścicielowi tego lokalu. Zajrzał tylko do środka i rzekł.
- Myślę, że to wystarczy - uśmiechnął się i wrócił do swoich zajęć.
Poprowadziłam nas w stronę gospody w której miałyśmy pokój.
- Skąd wiedziałaś, że to zadziała? - spytała brunetka oglądają się za mężczyzną, który przeliczał swoje nowo zdobyte korony.
- To po nim widać, uwielbia złoto. Tamten myśli tylko o zwierzętach - wskazałam na mężczyznę, który co jakiś czas wysypywał z kieszeni drobne ziarenka - A ten zaraz okradnie tamtą dziewczynę - wskazałam ruchem głowy na mężczyznę, który się niczym nie wyróżniał. Miałam rację, po chwili podszedł do kobiety stojącej przy stoisku i z jej torebki, jak gdyby nigdy nic wyciągnął portfel. Zamroziłam delikwenta w czasie, poczeka tak, aż jakiś mag z straży tu przyjdzie. Jest możliwość, że nie mają maga i tak tu zostanie.
- Skąd to wiedziałaś - popatrzyła się na mnie ze zdziwieniem towarzyszka.
- Gdybyś przez dwieś. - ugryzłam się w język - dwadzieścia jeden lat musiała żyć wśród naprawdę wielu ludzi i codziennie poznawać innych, a potem patrzeć jak odchodzą też byś wiedziała - uśmiechnęłam się tylko do niej
- W jakim sensie odchodzą? - zaniepokoiła się.
- Swojego czasu leczyłam ludzi w Kinaygarya, codziennie przychodziły ich dziesiątki i każdy z uśmiechem na ustach, zdrowy wychodził z mojego domu. Leczyłam też na wyspach Sollasis, ale tam mało osób choruje, to pewnie przez klimat albo to, że każdy znał przynajmniej podstawową magię leczenia. Jest ona jedną z podstawowych, mimo to widywałam ciężkie przypadki - Wyjaśniłam. Pokazałam jej ruchem ręki, że musimy iść 
- Wróćmy najpierw się wykąpać, a potem pójdziemy na ten festiwal - poradziłam, a Sekhmet tylko pokiwała głową.
Gospoda cała była zapełniona ludźmi. Dobrze, że wcześniej wykupiłyśmy pokój. Weszłyśmy razem po schodach.
Pierwsza wbiegłam do pokoju i zajęłam łazienkę. Napuściłam wody do wanny, niestety była zimna. Pewnie ludzie wytracili już całą ciepłą. To nic, mam przecież magię. Parę ruchów ręki i już była gorąca. Ściągnęłam z siebie ubranie, będę musiała je potem uprać i weszłam do parującej jeszcze wody. Tego było mi trzeba, bardzo lubię się kąpać. Umyłam włosy i resztę ciała, po czym wyszłam i spuściłam wodę. Wytarłam włosy i ubrałam ręcznik, ponieważ zapomniałam wziąć ubrań.
- Łazienka wolna - krzyknęłam lekko do brunetki.
Ta wzięła tylko ciuchy i do niej weszła.
Hmm, w co się przebrać na festiwal ognia. wyciągałam z torby pełno ubrań, aż natrafiłam na to co chciałam. Moja czarna suknia z złotymi wzorami z Sollasis będzie idealna. Ubrałam ją, a z łazienki już wyszła Sekhmet.
- Tak długo się przebierałam? - zaśmiałam się
- Najwidoczniej - uśmiechnęła się do mnie - Gdzie ty mieścisz te wszystkie ciuchy? - zapytała wskazując stertę ubrań leżących na moim łóżku.
- Moja torba jest magiczna - pokazałam chowając te ubrania jak gdyby była bez dna - to co idziemy na ten festiwal? - wskazałam drzwi
- Oczywiście - towarzyszka poszła za mną
Zajęłyśmy miejsca w pierwszym rzędzie. Po jakimś czasie wszystkie ognie zgasły, a na scenę wszedł mężczyzna z wachlarzami,w stroju bardzo podobnym do mojego. Zza niego wychodziły kolejne osoby z przeróżnymi rzeczami w rękach. Zaczął się występ mężczyzna z podpalonymi wachlarzami tańczył zupełnie tak, jak my przed chwilą walczyłyśmy. Przypomniał mi się występ jednego z moich przyjaciół. Mężczyźni za nim tańczyli, to z pałkami, to inny z mieczami, wszystko było oczywiście w ogniu. W połowie występu mężczyzna z wachlarzami skręcił sobie kostkę, wszyscy zamilkli. Postanowiono, że pokaz się do końca nie odbędzie.
- Sekhmet ty dasz sobie radę, wierzę w ciebie - wskazałam jej wachlarze, które leżały na scenie
- Chyba sobie żartujesz, ja nie umiem tańczyć, a tym bardziej z ogniem - oburzyła się
- To jest jak walka, tylko, że tu twoimi mieczami są wachlarze. No idź proszę cię - nalegałam przyjaciółkę.
- No dobrze, ale wiedz, że robię to tylko dla ciebie - wymusiła uśmiech i weszła na scenę - Panie i panowie pokaz się odbędzie, tylko, że z małym zastępstwem - Podniosła z ziemi wachlarze, a ja je podpaliłam.
Tańczyła przecudnie, te piruety podskoki, zupełnie jakby latała, czy nie ma w niej czegoś z wampira. Prawie bym zapomniała, zmieniłam kolor jej ognia na szmaragdowy, a widownia tylko jeszcze z większą ciekawością patrzyła na to arcydzieło, jakim była taniec Sekhmet. Skończyła po naprawdę długim czasie, a jej wysiłek był nagrodzony aplauzem na stojąco. Odłożyła wachlarze, zeszła ze sceny i podeszła do mnie, ludzie dalej klaskali.
- Zadowolona? - powiedziała zdyszana ciągnąc mnie w stronę gospody.
- Teraz tak - uśmiechnęłam się.
Gdy byłyśmy w swoim pokoju Sekhmet wzięła piżamę i poszła się przebrać do toalety. Ja nie chcąc tracić czasu przebrałam się magicznie i położyłam się do łóżka spać. Niestety mam taki słuch, że najmniejszy szmer niebezpieczeństwa mnie obudzi, nie wiem czy to coś dobrego, czy nie, ale wolałam bym czasem normalnie pójść spać. 


(Sekhmet?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics.