- Zwariowałeś? Talyush, ich jest trzech. Nie wiem co oni ode mnie chcą, ale nie dasz rady ich pokonać. Ja miałabym prob...
- Ćśś - uciszyłem ją, kładąc palec na jej usta. - Obserwuj i się ucz. - Szepnąłem z szerokim uśmiechem. - Gdzie oni są? - Zapytałem szybko, ciągnąc ją na dół. Wskazała wolną ręką gdzieś w stronę centrum miasta (a przynajmniej tak mi się zdawało, ściany były wszędzie wokoło, no wiadomo). Gdy zbiegliśmy na dół, zlokalizowałem gościa przy palenisku i podbiegłem do niego. Po jego wyposażeniu szybko zrozumiałem, że jednak jest Łowcą.
- Hej, zobacz, ma kiełki - rzuciłem z uśmiechem, unosząc lekko wargi zaskoczonej Abi, aby było widać że jest ona wampirem. Jegomość Spod Paleniska szybko sięgnął pod kurtkę, ale wtedy już razem z Abi byliśmy pod drzwiami, otwierając je na oścież. Wybiegłem z nią, a w karczmie zapanowało poruszenie, gdy około pięciu mężczyzn wstało szybko i ruszyło za nami w pogoń.
Na zewnątrz szybko pobiegłem w kierunku, gdzie Abi czuła wilkołaki. Gdy dotarliśmy na opustoszały plac, dziewczyna pisnęła. Przed nami jak byk...a może wilk? stały trzy futrzaki, a ich żółte zębiska niebezpiecznie odbijały promienie światła. Ale żeby o takiej porze ten plac był pusty, to jest aż niemożliwe.
- A teraz, madame, skitraj się. - Rzuciłem chłodno, odpychając ją w boczną uliczkę, zanim cokolwiek powiedziała. Sięgnąłem do rękojeści Vuko, po czym obnażyłem ostrze i ustawiłem się na jednym z boków placu. Wilkołaki warczały na mnie, jednak zanim ruszyły w moją stronę na plac wypadło pięciu Łowców. Byli równie zaskoczeni co wilkołaki.
Wycelowałem ostrze mojej broni w wilkołaki, a zza pasa wyszarpnąłem sztylet i wycelowałem w Łowców.
- Igrzyska czas zacząć, Carissimi! - Rzuciłem, a wtedy wszystkie trzy strony; Wilkołaki, Łowcy i Ja, rzuciliśmy się w swoją stronę. Walka była długa, pierwsi padli łowcy i dwa wilkołaki w ciągu kwadransa. Moja walka z ostatnim wilkołakiem, o czerwonawym futrze, trwała przez dobre dwadzieścia minut.
***
- Wróóóóciiiiłeeeem. - Wysapałem, wchodząc w uliczkę w której uprzednio upchnąłem Abi. Siedziała tam, prawdopodobnie widziała całą walkę. Czemu się jednak nie wtrąciła, sam tego nie wiem. - Cóż, troszkę byli lepsi niż ja....bardzo nawet, ale jakoś żyję. - Rzuciłem, zaciskając urwany kawałek peleryny jednego z Łowców do głębokiej rany na ramieniu. Cały byłem obszarpany, zakrwawiony, chyba nawet straciłem ząb i ledwo stałem na nogach od utraty krwi.
No i w wolnej ręce trzymałem łeb wilkołaka. Dzień był cholernie udany.
(Abi? Sorki, pisane na lekcji, no to nie powala XD)
No i w wolnej ręce trzymałem łeb wilkołaka. Dzień był cholernie udany.
(Abi? Sorki, pisane na lekcji, no to nie powala XD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz