wtorek, 23 stycznia 2018

Od Adeline do Abigail

- Cóż to za zima! - rzekł jakiś nieznajomy, który siedział obok mnie, na stoliku przed barem. Zaiste, zima to była jedyna w swoim rodzaju. Śnieg zacinał już od godzin, a z maleńkiej warstewki białej pierzyny ni stąd, ni zowąd powstały ogromne zaspy, które rozpostarły się na wysokość metra co najmniej.
- Nie da się ukryć - odparłam uśmiechając się łagodnie, siorbiąc łyczek swojego grzanego wina. Nieznajomy odwzajemnił uśmiech i westchnął cicho, odwracając ode mnie wzrok.
- Długo tutaj panienka siedzi?
- Już troszkę - wzięłam kolejnego łyka tego przepysznego napoju. - Przy takiej zawierusze trudno wyściubić nos za ciepłe miejsce.
- Tak. Całkiem urocza ta karczma. Urządzona jak...
- Pałac królowej Victorii - skończyłam za mężczyznę. Och, nie dało się ukryć - nie był to jakiś zwykły bar przydrożny, do którego mógł wstąpić każdy kto tylko tego pragnął i akurat miał na to ochotę. Nie, zdecydowanie. Ogromne okiennice okryte jedwabnymi zasłonami o kolorze krwii, ozłacane framugi i tapety z bogatymi zdobieniami, kaszmirowy bar, stołki oprawiane futrem najdroższych, bo śnieżnych wilcząt, a także fakt, że wino piłam z kielicha wykonanego z czystego złota wysadzanego szmaragdami, świadczył o słuszności mojej tezy. Piękny bar, który po zmienieniu właściciela nie należał już do arystokracji. Rozejrzałam się wokół, dopijając trunek. Było to widać. Bękarci, sieroty, zwykłe znajdy, miernoty i ten łachudra obok. Uśmiechnęłam się poirytowana. Do czego ja zostałam doprowadzona? Bar był prawie wyludniony, a te niedobitki to jakieś marginesy społeczeństwa... ceny także zmalały, inaczej bar nie gościł by takich osobowości. Głupiec z tego właściciela, potworny głupiec.
Wtedy drzwi lokalu otworzyły się. Do środka weszła postać, której twarz przykryta była białym kapturem. Przyglądałam się jej czujnie, ponieważ było w niej coś bardzo... osobliwego. Każdy na tej parceli to wyczuł. Jej swoisty sposób poruszania się, sposób, w jaki zdjęła swój płaszcz, te rysy twarzy... coś w niej tkwiło, i wszyscy dali radę to wyczuć. Obie byłyśmy najbardziej intrygującymi kobietami w tym miejscu, to nie ulegało wątpliwości.
Dosiadła się obok mnie, i z gracją wyjęła pieniądze.
- Zaskoczcie mnie - i uśmiechnęła się do miksologa. Ten odwzajemnił uśmiech i począł przygotowywać trunek.
Oparłam głowę na dłoni i wpatrywałam się w nią przez chwilę. Pragnęłam z nią porozmawiać
- Cóż za zima - powtórzyłam frazę tego nieznajomego z wcześniej.
Zerknęła na mnie.
- Niesamowita - i zaczęła sączyć swój napój z lubością.
Z tyłu było słychać śmiechy pijaków. Lokal zaczął wypełniać odór alkoholu, gdy ci prostacy zamawiali kolejne dawki taniego alkoholu.
- Ledwie co tutaj dotarłam, szczerze powiedziawszy - powiedziała. - Śnieg sypał tak mocno, że ledwie było widać drogę.
Kiwnęłam delikatnie głową.
- Wierzę, siedzę tu parę godzin i opady wciąż nie ustępują.
Upiła łyk wina.
Uśmiechnęłam się figlarnie.
- Naprawdę rozmawiamy o pogodzie? - stwierdziłam z rozbawieniem. To był najtańszy i najgłupszy temat do rozmów, używany raczej przez ludzi pokroju wcześniej wspomnianego nieznajomego, ale to właśnie teraz robiłyśmy. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie z takim samym rozbawieniem w oczach z tego faktu, co ja.
- Jak masz na imię? - zapytała.
I wtedy właśnie usłyszałam za nami głosy.
- Niezłe laleczki. Spójrz tylko, jakie twarzyczki...
- Może by się troszkę zabawić. Słyszałem, że ochrony już nie ma, odkąd nowy rządzi tą miejscówką...
Głosy stawały się coraz głośniejsze. Towarzyszka rozmów także je usłyszała i obie wpatrywałyśmy się teraz w siebie nawzajem, ze zrozumieniem.
Otoczyła nas czwórka mężczyzn. Z nożami w rękach, i tymi obleśnymi, męskimi wyrazami twarzy.
- No, panienki - usłyszałyśmy niewyraźny, pijany głos grubego mężczyzny z prawej. - To głupi pomysł, chodzić w takie miejsca same, dobrze o tym wiedziałyście.
Zerknęłam tylko na dziewczynę, a ona na mnie, i wiedziałyśmy już, że musimy z nimi stanąć do walki.
(Abigail? Przepraszam, że wyszło takie, ale nie miałam specjalnie pomysłu :p )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics.