Obudziło mnie szturchnięcie.Uniosłem powieki i nieobecnym wzrokiem spojrzałem na Abigail.
- Nie chcę jeszcze wstawać - burknąłem pod nosem i mocniej wtuliłem się w futro Ayamy, przymykając oczy. Kobieta szturchnęła mnie mocniej, przez co zmarszczyłem brwi i prychnąłem gniewnie. Wadera najwidoczniej nie była po mojej stronie, ponieważ wstała, a mój policzek wylądował na śniegu. To trochę mnie rozbudziło, bo gwałtownie podniosłem się do siadu. Przez mój szybki ruch poczułem ból w boku i zamarłem. Po chwili jednak podciągnąłem koszulę i dostrzegłem zaszytą ranę. Musiałem stracić przytomność. Pamiętałem jedynie moment, w którym nadal jechaliśmy na koniach, potem wszystko się urywało.
- Mówiłem, że nie miałaś tego robić - spojrzałem na Abigail z lekkim wyrzutem.
- Wykrwawiłbyś się - odparła. - Powinieneś mi dziękować.
Przygryzłem dolną wargę, nie spuszczając z niej wzroku. Miała rację. Uratowała mnie, co chyba czyniło mnie jej dłużnikiem.
- Dziękuję - wymamrotałem pod nosem i niechętnie wstałem, przewieszając sobie torbę przez ramię. Odruchowo zajrzałem do środka. Od razu spostrzegłem, że wszystko jest dziwnie poukładane.
- Grzebałaś w mojej torbie? - zapytałem, gdy wsiedliśmy na konie.
- Miałeś w niej straszny bałagan - wzruszyła ramionami, a jej koń ruszył z miejsca. Mój poszedł w jego ślady.
- Lubiłem ten "bałagan" - westchnąłem. - Teraz nie będę mógł niczego znaleźć.
Po kilkunastu minutach wolnej przejażdżki opuściliśmy las. Droga ponownie była piaszczysta. Niedaleko dostrzegłem przecinającą ją rzekę i drewniany most. Do Kinaygarya mieliśmy jeszcze godzinę drogi. Zacząłem zastanawiać się, dlaczego moja towarzyszka też jedzie w tym kierunku. Tak naprawdę wiedziałem o niej tylko to, jak się nazywa. Cóż, ona wiedziała o mnie niewiele więcej.
- W mieście mam znajomego, który jest właścicielem gospody. Zamierzam się tam zatrzymać - powiedziałem, aby przerwać ciszę. - Możesz jechać ze mną, załatwię nam darmowy pobyt.
- Kim jest twój znajomy? - zapytała.
- Bosmerem. Przez pewien czas razem podróżowaliśmy. Potem wrócił do miasta i magii.
- Magii?
- Jego rasa nie jest tak uzdolniona magicznie jak Dunmerowie i Altmerowie, lecz jest genialny. Nawet jeśli z trudem wykonuje najbardziej skomplikowane zaklęcia, zna je na pamięć. Jako mój towarzysz, często wpajał mi coraz nowsze.
- Jak się nazywa?
- Wołają na niego Magra, lecz to nie jest jego prawdziwe imię. Woli swoją ksywkę.
- Rozumiem. Będziesz mógł mi go przedstawić?
- Jasne - lekko się uśmiechnąłem. - Jest on naprawdę duszą towarzystwa.
***
- To tutaj - wskazałem dziewczynie jeden z budynków i zsiadłem z konia. Abigail zrobiła to samo, po czym zaprowadziła konie na tyły gospody. Podszedłem do drzwi i bez wahania je otworzyłem. W środku było prawie pusto, lecz mnie to nie zdziwiło. Ludzie pojawiali się głównie wieczorem, wtedy było to niezwykle gwarno i zabawnie. Za ladą baru stał oparty o nią wysoki mężczyzna o prostych czarnych włosach, które sięgały mu do pasa. Omiótł mnie spojrzeniem zielonych jak szmaragdy oczu i uśmiechnął się, ukazując rząd białych jak śnieg zębów.
- Taemin! - krzyknął z radością i już kilka sekund później byłem zamknięty w jego uścisku.
- Ciebie też miło widzieć - wymamrotałem i odsunąłem się, aby zaczerpnąć powietrza.
- Jak mogłeś ściąć włosy - jego ton niespodziewanie się zmienił. Skrzywiłem się, gdy uderzył mnie w czubek głowy.
- Miałeś kiedyś długie? - usłyszałem za sobą głos Abigail, która opierała się o futrynę, bacznie nas obserwując.
- Długie i pofarbowane - Magra spojrzał na mnie z dezaprobatą, po czym podszedł do dziewczyny. - Dzień dobry. Magra, miło panią poznać - ukłonił się nisko.
- Abigail z rodu Raven, mi również miło - odparła moja towarzyszka. Przez otwarte drzwi wpadła Ayama. Na twarzy Bosmera znowu zakwitł uśmiech.
- Ona jednak wcale się nie zmieniła - ukucnął przed waderą i pogłaskał ją po łbie. Po tej chwili czułości zwrócił się do mnie: - Na ile dni zostajecie, Minnie?
Skrzywiłem się na dźwięk tego zdrobnienia. Szczególnie w ustach elfa, z którym dwa lata temu miałem stosunki lepsze, niż powinienem.
- Nie wiem, ile czasu będziesz mnie znosić - mruknąłem, po czym pytająco zerknąłem na Abigail.
Abi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz