niedziela, 7 stycznia 2018

Od Abigail do Talyush'a

- Jedziemy na - spojrzałam na kompas, dostałam go od mojej matki jak jeszcze żyła, jest na nim pełno run, ale do teraz nie wiem co oznaczają - Północny-zachód, prosto do Białego Szczytu - wskazałam ręką gdzie mamy się kierować.
- To jedziemy, a może małe wyścigi na przykład do puki nie dotrzemy do głównej drogi - zaproponował Tally
- Myślisz, że mnie prześcigniesz? - zapytałam ze śmiechem
- Jeszcze tego nie wiem - wziął lejce i pogonił konia
- To nie fair, nie było startu - zaczęłam jechać dopiero dziesięć sekund po nim
Widać było, że nie umie kłusować cały czas siedział na koniu zamiast się lekko podnieść, ponieważ na takim terenie łatwo można spaść z konia przy tej prędkości. Po krótkiej chwili zaczęłam się z nim równać, popatrzyłam się na niego, uśmiechnęłam i pognałam dalej. Droga była już niedaleko.tak jeź
- Wygrałam - krzyknęłam wjeżdżając na drogę, pogłaskałam konia bo to dzięki niemu wygrałam
- Musisz mnie kiedyś nauczyć tak jeździć - powiedział po czym razem wyrównaliśmy i zaczęliśmy spokojnie jechać koło siebie. Po krótkiej ciszy zapytałam o coś czego mogłam się nigdy nie pytać.
- Tally wiesz, że mam zdolności regeneracyjne i bardzo dobrze władam magią - zaczęłam spokojnie teraz najważniejsze - mogłam bym sprawić, że znowu miał byś policzek
Spojrzeliśmy na siebie, po czym jechaliśmy w ciszy. Wiedziałam, żeby się o to nie pytać, ale musiałam. Nie wiedziałam czy mu to przeszkadza i chciałam tylko pomóc jeżeli odmówi to nic się nie stało dla mnie to nic nie zmieni.
***
Po długiej chwili jazdy w ciszy zaczął - Nie potrafiłbym rozstać się z moją metalową płytką, wiąże się z nią zbyt dużo wspomnień i było by to dziwne znowu mieć policzek po tak długim czasie - uśmiechnął się, a ja się uspokoiłam.
- Więc się na mnie nie gniewasz? - patrzyłam się dalej na niego, miał piękne oczy.
- Niby dlaczego chciałaś tylko pomóc, ale nie rozmawiajmy więcej o tym dobrze? - słyszałam w jego głosie, że była to nie miła historia, więc wolałam nie wnikać.
- Dobrze i przepraszam, że zaczęłam ten temat. Ja też nie mogłam bym się rozstać z sztyletem mojego ojca lub kompasem od matki. - Pokazałam mu pamiątki. Sztylet z kła smoka i złoty kompas z dziwnymi runami. Przejechaliśmy może ze sto metrów, a na drogę wyskoczyło z pięciu zbirów. Pierwszym co zrobiłam było uspokojenie koni magią, aby nie ciekły.
- Czy panowie się zgubili? - zapytał Tally i powoli zszedł z konia, ja zrobiłam to samo.
- To raczej wy się zgubiliście gołąbeczki - powiedział ten największy wyciągając miecz.
Teraz to przesadził. Pstryknęłam palcami, a jego włosy zajęły się ogniem. Tally popatrzył się na mnie ze zdziwieniem.
- Czarownica - krzyczeli inni, ale nie uciekali.
Ten największy w końcu zgasił płomienie na głowie, ale nie miał już włosów, a jego łysa głowa zrobiła się czarna. Z Tally'm wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia. On zaczął walczyć z nimi mieczem, a ja magią. Uwielbiałam ją, bo nie widziałam wtedy krwi. Ciskałam lodowe groty w dwóch przeciwników, a mój towarzysz zajął się trzema pozostałymi. Stworzyłam przed sobą ścianę z lodu dzięki czemu nie mogli mnie dosięgnąć, ale moja magia ich tak. Próbowali przebić lód mieczami, ale był zbyt gruby. Tally walczył już tylko z jednym przeciwnikiem, więc musiałam już kończyć. Uśmiechnęłam się do nich ukazując zęby. Widziałam strach w ich oczach, wiedzieli z kim mają do czynienia. Zamroziłam ich ciała tak mocno, aż pękły kosztowało mnie to wiele wysiłku. Upadłam na ziemię. Tally zabił ostatniego i pobiegł do mnie.
- Nic ci nie jest? - zapytał mnie pomagając mi wstać
- Nie nic tylko, zmęczyłam się, ostatnie zaklęcie wymagało dużo siły, a ich było dwóch, ale dzięki,że pytasz, nic mi nie będzie - powoli wsiadłam na konia pojechaliśmy w dalszą drogę.
Trochę mnie poniosło powinnam wyszeptać rigescunt indutae wtedy bym się tak nie zmęczyła, ale nic mi nie jest. Dwieście lat nauk na pięćdziesięciu uniwersytetach jednak coś daje no i jeszcze to, że jestem wampirem. Perfekcji jeszcze w magi nie osiągnęłam, ale kiedyś na pewno mi się uda. Moja przybrana matka mówiła mi, że magia jest we mnie silna tylko, że nie osiągnęłam jeszcze swojego potencjału. W prawdzie każda rasa ma w sobie magię tylko, że Altmerowie mają jej najwięcej, a w szczególności moja rodzina. Gdy kiedyś przegrzebywałam się przez stare księgi natrafiłam na wpis z wieku Dwóch Węży, że król na wyspach Sollasis miał za doradę nadwornego maga którym był mój tata jak się okazało. I dzięki temu wiem dlaczego tak często znikał na cały dzień. Rozmyśliłam się, powoli nastawał ranek, słońce zaczęło wschodzić zaciągnęłam kaptur na głowę.
- Mam pytanie. Czy to prawda, że słońce pali wampiry? - zapytał zauważywszy, że zakładam kaptur.
- Nie... Słońce jedynie lekko drażni moją skórę, czyli na przykład zaczyna mnie w niektórych miejscach lekko swędzieć czy coś, ale mnie nie spali jest to zwykły przesąd. Po prostu lubię nosić kaptur, jest wygodny i mnie chroni - powiedziałam ze spokojem uśmiechając się.
- To dobrze bo gdyby cię miało spalić to jada w dzień była by bezsensowna - zaczęliśmy się śmiać
- Lubię to życie, jedyne co mi przeszkadza to strach innych przed wampirami, Łowcy no i może trochę picie krwi, ale wolę pić zwierzęcą co około dwa, trzy dni niż ludzką co tydzień. Nie wiem co bym zrobiła gdybym nie miała tyle czasu na studiowanie magi i wiele innych rzeczy. Ja to traktuję jako dar, a inni jako klątwę, ale wampir nie może przemienić innej osoby bez jej uprzedniej zgody, chyba, że jest szalony i chce niszczyć innym życie jeżeli tego nie chcieli - skończyłam mam nadzieję, że źle tego nie zrozumiał.

(Talyush?)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics.