niedziela, 7 stycznia 2018

Od Abigail do Taemina

Miałam twarz do połowy zasłoniętą kapturem, a przede mną stał ten wstrętny złodziej pamiątek i myślał, że mi może przeszkodzić jakaś tam tarcza.
- perdere - szepnęłam i przesunęłam ręką przed jego tarczą, zniknęła. Pobiegłam z nadludzką szybkością na dach budynku obok którego staliśmy. Teraz mogliśmy bezpiecznie porozmawiać.
- Co... Ale jak ty? -  Był zdezorientowany
- To ja tu zadaję pytania. Skąd ty masz sztylet mojego ojca? Sam najlepszy kowal z Sollasis go dla niego wykuł są na nim symbole mojej rodziny. - Wskazałam ręką na broń którą trzymał przy sobie
- On jest mój, wymieniłem się za nią z jednym gościem - stał się bardziej pewny siebie
- Z kim, dokładniej - zaczęłam się irytować
- To było w Białym Szczycie pierwszy i ostatni raz spotkałem tego mężczyznę - bał się mnie
- No dobra założymy, że ci wierzę. Zrobimy tak. ja oddam ci twoją torbę, a ty mi sztylet mojego ojca, ponieważ ja jestem jego prawowitą właścicielką - i była to najczystszy prawda, nie potrzebowałam jego torby jedynie sztylet był dla mnie cenny bo przypominał mi o ojcu i mojej rodzinie
- Ego tardius partis inferioris caeli - wyszeptałam po czym skoczyłam i powietrze powoli mnie. opuściło na ziemię, odpowiednio daleko od tego mężczyzny - ja rzucę torbę, a ty sztylet - kiwnął głową
Nie sądziłam, że on rzuci go tak aby mnie zabić, ale z łatwością go złapałam, a on dostał swoją torbę. Wiedziałam, że to jest na pewno jakiś podstęp nikt by nie oddał tego sztyletu tak po prostu, ale na razie się tym zbytnio nie przejmowałam.
-  To dokąd idziesz? - zapytałam, i tak pójdę wszędzie gdzie on.
- Dlaczego miał bym ci to niby mówić? - sam już nie wiedział o co chodzi
- Nie nieważne, to żegnaj i nie kupuj więcej rzeczy od nieznajomych, ponieważ może się to dla ciebie skończyć gorzej niż przebudzenie w środku nocy - weszłam w cień i stałam się niewidzialna, tak dla klimatu.
Niech wie z kim ma do czynienia. Jestem kobietą, która od ponad dwustu lat studiuje magię, jest pełnej szlacheckiej krwi Altmerem i w dodatku jest wampirem, ale tego ostatniego nie musi wiedzieć. Z daleka zauważyłam jak jakaś postać, chyba berserk idzie w stronę mojego złodziejaszka.
- Ach tu jesteś - powiedział nieznajomy - teraz mi za wszystko zapłacisz i to nie tylko złotem - uśmiechnął się złowrogo i złapał za gardło złodzieja
Wiedziałam już, że nie jest to dobry typek. Mój nowo poznany kolega dalej był zdezorientowany i to raczej moja wina, więc postanowiłam mu pomóc. Ten Berserk miał całą szyję odsłoniętą, zaraz tego pożałuje. Pobiegłam z nadludzką szybkością za niego i poderżnęłam mu gardło niedawno odzyskanym sztyletem.  
- Widzę, że nie mogę odejść od ciebie nawet o krok bo wpakujesz się w tarapaty - zaczęłam przeszukiwać ciało mężczyzny, czy nie posiadał wartościowych rzeczy. Miał przy sobie ponad dwa tysiące koron. Kogo ja właśnie zabiłam - wiem nasza znajomość nie zaczęła się najlepiej, ale pomogłam ci, więc widzisz, że nie jestem wrogiem po prostu chciałam odzyskać co moje.
A no tak i gdzie moje maniery, jestem Abigail z rodu Raven - lekko dygnęłam chociaż wiem, że nie powinnam. Podałam mu rękę, ale on tego nie odwzajemnił.
- Ja jestem Taemin - dalej był skołowany, mogłam to wykorzystać. Ja też bym była po takich wydarzeniach.
- Dobrze Taemin to będę na razie kimś w stylu twojego obrońcy bo widzę, że gdybym nie wkroczyła to ten dryblas by cię zabił - uśmiechnęłam się bezzębnie i pokazałam mu ręką, że możemy iść
- Chwila tylko jedno mi się nie zgadza ten sztylet był wykuty w wieku Dwóch Węży więc nie mógł być twojego ojca - chyba przez ten cały czas o tym myślał. Zaczął powoli się do mnie zbliżać.
- Powiedziałam ojca? Miałam na myśli praprapra dziadka - musiałam z tego wybrnąć bo odkrył by mój sekret - no cóż jeżeli nie masz więcej pytań to możemy ruszać, to gdzie się wybieramy?
- Ja idę do Kinaygarya - dorównał kroku ze mną i zanim zaczął co kolwiek mówić zaczęłam
- O masz szczęście akurat idę w tamtą stronę więc nawet nie zboczę ze swojej trasy - wskazałam mu dwa rumaki jeden kasztanowy, drugi zaś czarny - umiesz jeździć? Bo nie zamierzam iść dalej na piechotę - wsiadłam na czarnego konia.
- Tak, i to nawet dobrze - powiedział wsiadając na kasztanowego i zrównując jazdę z moim koniem.
Popatrzyłam na kompas powinniśmy kierować się na wschód. Kompas też był pamiątką tylko, że jego dostałam od matki. Sztylet i Kompas miały bardzo podobne runy i rzeźbienia tylko, że prezent od matki emanował dziwną nieznaną mi magią, musiałam się dowiedzieć co znaczą te runy, ale to w przyszłości teraz jadę do Kinaygarya.


(Taemin? Wybacz mi za coś takiego, ale jakoś musiałam zacząć naszą znajomość)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics.