- Co mam rozumieć przez tą "Grę" - zrobiła minę jakby nigdy nie słyszała tego słowa, po czym wzięła kolejny gryz chleba
Pochyliłam się bliżej, ona zrobiła to samo.
- Zawsze na każdej uroczystości ma miejsce powiedzmy, mały incydent. Tylko, że co dzieje się na balu, zostaje na balu. Nie brakuje tam również podsłuchiwaczy, szpiegów... To normalne - nie wiedziałam, że normalnie ludzie nie wiedzą o takich rzeczach, no oczywiście wiem, że niektóre rzeczy zostają na balu, ale żeby, aż tyle? -
- No dobra, ale jak się tam dostaniemy i co mamy robić dalej? - spytała zdziwiona, tym razem wzięła się za pieczeń. Dalej nie rozumiała aluzji, ale to zrozumiałe i tak na balu nie wszyscy rozumieją te intrygi. Gdyby nie to, że słyszę co mówi gość na drugim końcu lub para w tańcu do siebie szepcze, też nie byłam bym w tym taka dobra.
- To już ci opowiem potem, teraz musimy ruszać - rzuciłam dwie korony gospodarzowi i wyciągnęłam za rękę Sekhmet na zewnątrz.
- Ale ty jeszcze nic nie zjadłaś - wskazała na mój pełny talerz
Wzięłam go, przeleciałam wzrokiem po ulicy na której byłyśmy i wręczyłam go żebrakowi który siedział dwa metry od nas.
- Zadowolona? On przynajmniej ma teraz co jeść, a ja tego teraz tak bardzo nie potrzebuję - uśmiechnęłam się i wsiadłam na moją czarną klacz. Wyglądała na starszą niż była, ponieważ była kiedyś ciężko chora przez co jej sierść nie jest już tak lśniąca. Kiedy cwałowała nikt nie mógł się z nią równać. Brunetka wsiadła na swojego wałacha i zaczęłyśmy powolnym stepem jechać na południowy-zachód. Spojrzałam na swój kompas z runami który dostałam od matki i przejechałam po nim ręką, można go otworzyć tylko za pomocą magii. Otworzyłam go i sprawdziłam w którą stronę mamy jechać. Pokierowałam nas najkrótszą drogą w tą stronę. Dobrze znam topografię tych okolic, często tu bywam. Jak zawsze podczas jazdy wyłączałam się i rozmyślałam o różnych rzeczach. Mam nadzieję, że nie domyśliła się kim jestem, niby wiem, że mają oni ogromną wiedzę, ale zaryzykowałam, ufam jej. Najpierw powinnam cały plan ułożyć w głowie, a potem jej go opowiedzieć. Hmm, może zrobię to teraz. List już mam bo dostałam go tydzień temu i jest oczywiście drugi dla osoby towarzyszącej. Bal będzie trwał trzy dni, wiec pierwszego musimy nie wzbudzać za dużych podejrzeń. Wprowadzą nas przez frontowe drzwi, zaanonsują nas. Po czym powolnym krokiem podejdziemy do Królowej i się z nią przywitamy. Oby Sekhmet nic jej nie powiedziała o tym, że jest w niebezpieczeństwie, bo wtedy skrytobójca na pewno od razu ją zabije. No właśnie teraz sobie przypomniałam muszę jej kupić sukienkę, pojedziemy po drodze do krawca, no i jeszcze muszę ją nauczyć etykiety... Nie prosi się do tańca osoby o wyższej hierarchii oraz nie odmawia się od niej tańca czyli ja nie mogę zatańczyć z królową, o ile mnie nie poprosi tak samo Sekhmet... . Podczas tańca jest czas na rozmowy, ponieważ wtedy nikt nie podsłuchuje. Któraś z nas będzie musiała z nią zatańczyć. Dobra to na czym ja skończyłam? No tak, pierwszego dnia musimy usłyszeć jak najwięcej i odnieść dobry rozgłos wśród gości, czyli głównie rozmawiamy. Drugiego dnia to już się zobaczy, ale trzeciego o północy skończy nam się czas Królowa ma wtedy przemówienie oraz ma nastąpić podpisanie traktatu pokojowego. Zabójca na pewno wtedy będzie chciał ją zabić...
***
Powoli zapadała noc.
Dotarłyśmy do miasteczka, tak jak myślałam mają tu krawca, prawie podskoczyłam na koniu z radości. Zatrzymałam konia.
- Zatrzymamy się tu na jeden dzień, a potem dalej w drogę - brunetka zsiadła z konia, a ja przywiązałam je do pobliskiego koryta/poidła, sama nie wiem, nie znam się na tym.
- Rozumiem, że jest noc i to, że się zatrzymujemy, ale tu jest krawiec - wskazała rękoma na lokal, który stał koło nas- Moja droga powiedz mi jak chciałabyś iść na bal bez sukni balowej? - wepchnęłam ją do lokalu - ja za wszystko płacę - powiedziałam uśmiechając się do niej
(Sekhmet? Jaką chcesz suknie? Ja płacę)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz