piątek, 29 grudnia 2017

Od Talyush'a do Abigail

   Gówno prawda. Nie wygląda na dzianą, ani na kogoś kto ma cudowne drzewo genealogiczne, ale już nie będę drążyć tematu.
- Dobra, prowadź. - Rzuciłem, idąc za dziewczyną przez korytarz. Dziesiec kilometrów. Godzina drogi przed nami co najmniej, o ile będziemy biegli spokojnym truchtem. - Jeśli będzie więcej takich jak on na Ciebie czychać. - Rzuciłem do niej, i zrobiłem chwilę przerwy. Czy na pewno chcę się w to pakować...Ahh, jebać, raz się żyje, co nie? - Będę Cię chronić, za darmo, ale tylko przez najbliższe dwa dni. Potem spadam.
Mruknęła coś, sam nie wiem czy się zgodziła czy nie, ale w każdym razie nie odrzuciła tej propozycji. Czułem, że będą kłopoty, ale gdyby życie było za łatwe, to czy warto byłoby jeszcze żyć? Gdyby życie nie rzucało mi pod nogi kłód, jak rozpaliłbym z nich ognisko i upiekł kiełbaski? Zresztą, już dawno bym się zabił.
Po około pół godziny marszu usłyszałem krzyki w tunelu za nami. Dziewczyna przede mną albo ich nie słyszała, albo wiedziała o nich już od dłuższego czasu, bo nie zareagowała. Nie wiedziałem ja kdaleko mamy do wyjścia, jednak wiedziałem, że jeśli nie przyspieszymy to czeka nas walka.
- Musimy przyspieszyć. Już. - Rzuciłem, popychając ją lekko dłonią. Syknęła tylko, mrucząc coś pod nosem, po czym przyspieszyła. Dostosowałem się do jej tempa.

***


Dotarliśmy wreszcie do końca tunelu, wypadliśmy na śnieg, lekko zdyszani. Nie słyszeliśmy krzyków już od jakiegoś czasu, jednak nie pozwoliłem nad zwolnić. Od zimnego powietrza płuca kłuły mnie, jednak brałem spokojne wdechy, aby uspokoić serce. Wyjąłem z torby dodatkowe skórzane wkładki i przyczepiłem je do pancerza, aby mróz tak bardzo mi nie dokuczał. A poza tym było to dodatkowe kilka centymetrów grubej skóry, która mogła mi ochronić życie.
- Tu są! - Usłyszałem nagle krzyki, i odwróciłem się w ich stronę. Za nami znikąd stało troje mężczyzn, wszyscy mieli jednakowe ubrania i sztylety. Nie byli to zwykli łowcy nagród.
- No, teraz nam nie zwieją. Jego też zabić. - rzucił mężczyzna pośrodku. Gdy przypatrzyłem się ich sztyletom, dostrzegłem iż nie są stalowe, a srebrne. Tylko dlaczego? Do tego był pokryte jakąś mazią. Trucizna?
Nie miałem za dużo czasu na rozmyślania, ponieważ zaczęli się oni do nas powoli zbliżać, patrząc głównie na dziewczynę. Bez słowa stanąłem przed nią i dobyłem pałasza oraz sztyletu. Z taką ilością przeciwników muszę zmienić styl, na nic mi tutaj siła obrażeń, lepiej byś szybkim i wszechstronnym.
- Pardon, ale jestem jej eskortą. Tył zwrot i ładnie mi stąd dreptać w pizdu, inaczej was poszatkuję. - Powiedziałem spokojnie, zasłaniając dziewczynę. Od niechcenia jeden z łowców rzucił we mnie nożem, nie patrząc nawet czy trafił.
Ostrze wbiło się w skórzaną wkładkę, którą całe szczęście wcześniej założyłem, i lekko dotknęło napierśnika. Gdyby włożył w to więcej siły, pewnie nóż wbiłby się w moją zbroję.
- Ostrzegałem. - Rzuciłem, po czym nie dając im czasu na reakcję, rzuciłem się na nich, siekąc najbliższego na odlew. Zasłonił się ręką, jednak ostry jak brzytwa pałasz przeciął skórzany karwasz i zagłębił się w jego ciało. Nie miał szans na przeżycie.
Puściłem pałasz i przygotowałem się do odbicia ciosu drugiego napastnika. Trzeci nie zdążył zareagować, a już z jego szyi wystawał nóż, rzucony przez moją towarzyszkę.
Walka z ostatnim żywym napastnikiem trwała dłużej, jednak w końcu poderżnęłem mu gardło. Zanim jednak udało mi się go pokonać, zadrasnął mnie swoim nożem.
- Cholera. - Rzuciłem, patrząc na ranę. Krew mieszała się z kropelkami jakiejś żółtej mikstury, a ja poczułem potężny chłód bijący z moich żył. Zacisnąłem szczęki i spojrzałem na towarzyszkę. - Idziemy dalej. Zajmę się tym później. - Wyszarpnąłem swój pałasz z jednego z trupów i poczekałem aż dziewczyna wskaże mi drogę.

(Abigail? Prowadź :P)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics.