środa, 27 grudnia 2017

Od Elise c.d. Seneka

Stara obskurna karczma wabiła zapachem jedynego w swoim rodzaju piwa, które można było dostać tylko tutaj, w Białym Szczycie. Po wszystkich krainach krążyły już legendy o tym jak zostaje przygotowany jeden z najmocniejszych trunków północy. O tym, że jest zrobiony ze specjalnie wyselekcjonowanego chmielu, który uchodzi za gatunek endemiczny, że potrafi powalić po kuflu niejednego mężczyznę, a samo piwo zamiast złotej barwy jest przeźroczyste niczym lód - wiedzieli już wszyscy. Lecz nie tylko trunek był wyjątkowy, ale i również samo zakazane towarzystwo, które rzadko opuszczało ogromną chatę o spadzistym dachu, wiecznie pokrytym śniegiem.

- Sto Dhalgreńskich koron! - kobiecy głos ryknął przeraźliwie, wzbudzając poruszenie przy okrągłym stole, stworzonym specjalnie do grania w karty.
- I co mamy zrobić z tymi twoimi koronami? To Biały Szczyt. Tu co najwyżej możesz za to dostać pół kufla szczyn, o ile gospodarzowi będzie się chciało później przetopić te monety - zaśmiał się mężczyzna, do którego po chwili dołączyli też inni, jak gdyby powiedział coś naprawdę niesamowicie odkrywczego oraz zabawnego.
- Może w niedługim czasie wybierzesz się w tamte strony i przekonasz się, że Dhalgreńskie korony to ogromny majątek godny króla - rudowłosa wzruszyła mimowolnie ramionami wciąż patrząc na rodzinnego, który zasiadał po drugiej stronie stołu.
- Słuchaj no... - zaczął ktoś inny, ale przerwało mu trzaśnięcie drzwiami.
Zimny podmuch powietrza dotarł nawet na koniec pomieszczenia, co nie było normalne w tych stronach. Miejscowi wiedzieli, że należy wchodzić do środka jak najszybciej, aby wnętrze nie wychładzało się tak szybko.
Każda z pokiereszowanych twarzy patrzyła teraz na dwójkę przybyszy, którzy nie dość, że zachowywali się inaczej, to jeszcze nosili zbyt dobre, a zarazem za cienkie ubrania na taką pogodę, co budziło w ludziach podejrzliwość.
- Tu nie stodoła, drzwi się zamyka! - ryknął ktoś spod baru, nakierowując swoje puste oczodoły na dwójkę mężczyzn.
Elise wzdrygnęła się z zimna i poprawiła swój płaszcz, gapiąc się w tym samym momencie na wyższego z przyjezdnych. Mogłaby przysiąc, że już gdzieś widziała tą przesadnie wypielęgnowaną twarz, należącą do człowieka, który już od progu najwyraźniej ją rozpoznał.
Po jego kilku krokach miała już odpowiedź kim był, gdy spod ubrania na chwilę zaświeciła złota insygnia ambasadora w podróży. Niedługo zajęło jej dojście do wniosku, że tylko kompletny dureń nosi znak wysłannictwa królowej Victorii, którą tu w Białym Szczycie w najlepszym wypadku by po prostu zaszlachtowano jak zwierzę na obiad, a tym bardziej w jakiejś karczmie gdzie znajdowała się cała śmietanka towarzystwa, które już dawno powinno odbywać wyroki w Redanii.
- Nie kłaniaj się kretynie - mruknęła pod nosem, mając przy tym cichą nadzieję, że ulubiony przydupas jej ciotki chociaż raz pójdzie po rozum do głowy i podaruje sobie dworską etykietę. Ale i tym razem głupota tego cesarskiego dzieciaka ją zadziwiła, w momencie w którym w pełni przepisowo zatrzymał się na moment i strzelając obcasami skłonił się niemrawo.
Tyle już tylko wystarczyło, żeby przysporzyć dziewczęciu kłopotów na cały dzisiejszy wieczór.
Kanciarze wokół Elise nie byli ślepi, ani w najlepszym przypadku tępi, a pomimo swojego wyglądu, którym straszyli innych, siedział w nich taki sam strach co i chęć wzbogacenia się, więc tylko kwestią czasu było kiedy rzucą się z nożami na całą trójkę.
Dziewczyna w duszy już przeklinała dzień narodzin tego ostatniego ciula, Seneki. Mogłaby nawet i przysiąc, że już czuła na swoim karku gorący oddech bandy zwyrodnialców, którzy bez większego problemu obedrą ją ze skóry gdy pójdzie spać.

- Od kiedy to zwykłej złodziejce kłaniają się pachołki Viktorii? - kolejny z mężczyzn, którego rasę trudno było odgadnąć, nachylił się nad swoim kuflem kiedy Seneka wraz ze swoim towarzyszem zniknął na piętrze.
- Cholera go wie. Zdziwaczał chłop, bo pewnie jaja mu odmroziło - rudowłosa uśmiechnęła się lekko słysząc, że udało jej się rozbawić kilka osób.
- A skoro zdziwaczał, to można od niego wyciągnąć kilka naszych monet
Elise jak za pstryknięciem palców podniosła się szybko do góry.
- Spróbujmy więc - skinęła głową i ruszyła na schody nie odwracając się za siebie.
Czuła, że mógł być to ostatni dzwonek do ucieczki, więc nie chciała go przegapić wdając się w dyskusje z miejscowym watażką.

Dziewczyną miotało od środka i mimo tego, że była bliska rozszarpania młodziaka to jednak powstrzymała się przed tym, chociaż nadal nie opuszczała jej myśl nad tym jak zareagowałaby Viktoria na wieść o rozszarpaniu jej ukochanego pieska.
- Za godzinę to właśnie będziemy w trakcie naszego skalpu... w najlepszym wypadku - jęknęła wymijając Senekę i podchodząc do mężczyzny na łóżku, którego znienacka obudziła wymierzając mu kopniaka w kręgosłup.
- Co to znaczy?
- To znaczy mamy problem i to przez ciebie paniczyku - kobieta popatrzyła na niego dosyć wymownie po czym szybkim ruchem zerwała jego rozbudzonemu druhowi znak królowej, a po krótkiej chwili zrobiła to samo również ze złotym smokiem Seneka.
Obaj mężczyźni byli tak zdziwieni jej postępowaniem, że zaniemówili gapiąc się na swoje odznak leżące na podłodze.
- Prędzej zdechniecie z tym na piersi, niż dojedziecie do Gwiazdy Zarannej - Elise prychnęła widząc jak ambasadorzy rzucili się w jednym momencie po swoje przypinki.
- Czy możemy chociaż wiedzieć co się dzieje? - zaspany facet wypuścił z ręki złotego smoka, który poturlał się pod szafę.
- Ratuję wam te wypudrowane tyłki - westchnęła wybijając jedyne okno w pokoju. - Zejdziecie tędy na dół i poczekacie na koniach na mnie - wychyliła głowę na zewnątrz starając się dostrzec jakikolwiek punkt odniesienia. - O tam! - wskazała ręką. - W lesie za pierwszymi drzewami.
Momentalnie podeszła pod drzwi wyrywając przy tym złoty znaczek Senece, któremu trudno przychodziło to rozstanie.

- I jak mają się jaja tamtego jegomościa? - zaśmiał się rodzinny, przed którym stały już kolejne dwa nowe kufle piwa.
- Ich właściciel prędko po nie nie wróci - Elise uśmiechnęła się szeroko kładąc przed nim złotą przypinkę. - Panowie czekają na was na górze o ile nikt się do nich już nie dobrał, bo chyba zostawiłam uchylone drzwi - kilkoro facetów zdążyło już się podnieść do góry. - To jest ode mnie dla ciebie - uśmiechnęła się ponownie.
- Jesteśmy ludźmi honoru i zasad - skinął z uznaniem głową, co oznaczało chwilowo drogę wolną, żeby można było uciekać.
- Zasada zasadą - potwierdziła dziewczyna ruszając powoli ku wyjściu.

Seneka?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics.