Spokojnym krokiem wędrowałem przez
ośnieżony trakt, kierując się ku Zjednoczonym Diunom, miejscu
gdzie miałem eskortować swojego pracodawcę. Dziwny jegomość,
ubrany w długi płaszcz z licowej skóry, zakrywający twarz i
noszący szeroki kapelusz. Do tego na pasku opinającym jego tors
dostrzegłem kilka kawałków drewna i jakieś fiolki. Może wariat?
- Ale zapłacić mi trzysta koron za usługi – wytknąłem sobie w myślach – za taką kasę to mogę się nadwyrężyć i nawet przebiec do Diun. Tylko ciekawi mnie czego on tam szuka, pierwszy raz widzę tak dziwnych osobników. Widziałem kiedyś wilkołaka, nie wiedzieć dlaczego on napawał mnie takim samym niepokojem. Mnie, berserka. - Hańba a nie przedstawiciel gatunku. - Zwyzywałem siebie samego w myślach.
- Najemniku – zwrócił się do mnie pracodawca – muszę prosić Cię, abyś odeskortował mnie do pewnego domu, a później poszedł tam ze mną i asystował mi. Jeśli zechcesz, dopłacę za Twoje zbrojne usługi. - Jego spokojny i głęboki głos przyprawiał mnie o gęsią skórkę. Dało się czuć od niego profesjonalizm, więc zapewne był jakimś łowcą nagród. Czyżby chciał mnie prosić o pomoc przy złapaniu jakiegoś kryminalisty? Nie, do tego zgarnąłby swoich ziomków. Może musi pokazać, że stać go na ochronę spoza zawodu? Albo będę tylko mięsem armatnim.
- Zgoda. Za dwieście koron. - Rzuciłem od niechcenia, porzucając poprzednie rozmyślania. - Jeśli to nie problem, chciałbym zamiast zapłaty, pomyślmy...szóstą część nagrody. - Postawiłem wszystkie karty na to, że jednak idzie tam zlikwidować jakiś łakomy kąsek.
Po paru uderzeniach serca dziwny jegomość powiedział równie spokojnie co wcześniej:
- Domyślny jesteś. Zgoda, szósta część, i ani korony więcej. - Jego głęboki, spokojny głos potrafił doprowadzić do szewskiej pasji. Jakie szczęście, że jestem lekkoduszny i mnie to AŻ TAK nie rusza. Jednak skoro tak szybko się zgodził, może to oznaczać iż nagroda wcale nie jest tak duża. Lub jest wystarczająca, aby utraty tej szóstej części nie poczuł.
Myśląc dalej nad tym zadaniem, nie zauważyłem nawet gdy minęliśmy bramy miasta, spostrzegłem to dopiero gdy dwóch nowych strażników poprosiło mnie o dowód tożsamości. Jak zwykle nie miałem przy sobie nic, i już mieli mnie zabierać spod bramy do aresztu, gdy jeden z weteranów trzasnął ich po tych zakutych łbach, wyjaśniając iż jestem najemnikiem, zostałem wynajęty przez Pana Jegomościa Od Drewienek i nie potrzebuję się identyfikować.
Podziękowałem wyjadaczowi skinieniem głowy i paroma koronami, po czym ruszyłem ze swoim pracodawcą Panem Jegomościem Od Drewienek przez główną drogę. Kierowaliśmy się na wschód miasta, gdzie znajdował się mniejszy rynek, sklep ogólnobranżowy, mała kapliczka i wiele domów. Po paru minutach poszukiwań stanęliśmy przed chatką, a Pan Jegomość Od Drewienek zapukał do drzwi.
Położyłem dłoń na rękojeści miecza, oczekując iż zaraz wyskoczą na nas członkowie jakiejś sekty, albo rabusie, jednak ogarnęło mnie zaskoczenie, gdy drzwi otworzyła poważna dziewczyna, w wieku około nastoletnim, o zadbanych, jasnobrązowych włosach.
- Abigail Raven? - Zapytał mój pracodawca, kładąc dłoń na rękojeści sztylety i wchodząc do domu. Wszedłem również, zamykając za sobą drzwi. - Jesteś skazana dziś, w Wieku Kapitulacji Wieszczów, przeze mnie. Mocą nadaną mi przeze mnie, skazuję cię na śmierć. - Jegomość Od Drewienek mówił spokojnie, z chorą fascynacją, po czym w mgnieniu oka rzucił się na dziewczynę ze sztyletem.
Niewiele myśląc, wyszarpnąłem pałasz prawą ręką, trzymając ją tuż przy jelcu, i zablokowałem cios tego dziwaka, wspomagając się lewą ręką, której całą siłę wkładałem w prawo dźwigni, naciskając na głowicę swojego miecza.
Łowca, czy kim on tam miał być, natychmiast odskoczył i wyszarpnął drugi sztylet, miarząc go we mnie. Już miał coś powiedzieć, z oczyma pełnymi nienawiści, gdy nagle w jego klatce wyrósł stalowy pręt, długości około dwóch dłoni. Krew natychmiast zabarwiła jego kurtę, a pręt okazał się nożem do rzucania. Szybko spojrzałem na dziewczynę. Jej poza zdradzała, że to ona rzuciła nóż.
Odskoczyłem szybko w bok, spodziewając się kolejnego noża, jednak ten nie nadleciał. Dla pewności ułożyłem pałasz do bloku, patrząc prosto w oczy tej dziwnej, poważnej dziewczyny.
W co ja się kurwa wpakowałem?
(Abi? Sorki, że takie nijakie XD)
- Ale zapłacić mi trzysta koron za usługi – wytknąłem sobie w myślach – za taką kasę to mogę się nadwyrężyć i nawet przebiec do Diun. Tylko ciekawi mnie czego on tam szuka, pierwszy raz widzę tak dziwnych osobników. Widziałem kiedyś wilkołaka, nie wiedzieć dlaczego on napawał mnie takim samym niepokojem. Mnie, berserka. - Hańba a nie przedstawiciel gatunku. - Zwyzywałem siebie samego w myślach.
- Najemniku – zwrócił się do mnie pracodawca – muszę prosić Cię, abyś odeskortował mnie do pewnego domu, a później poszedł tam ze mną i asystował mi. Jeśli zechcesz, dopłacę za Twoje zbrojne usługi. - Jego spokojny i głęboki głos przyprawiał mnie o gęsią skórkę. Dało się czuć od niego profesjonalizm, więc zapewne był jakimś łowcą nagród. Czyżby chciał mnie prosić o pomoc przy złapaniu jakiegoś kryminalisty? Nie, do tego zgarnąłby swoich ziomków. Może musi pokazać, że stać go na ochronę spoza zawodu? Albo będę tylko mięsem armatnim.
- Zgoda. Za dwieście koron. - Rzuciłem od niechcenia, porzucając poprzednie rozmyślania. - Jeśli to nie problem, chciałbym zamiast zapłaty, pomyślmy...szóstą część nagrody. - Postawiłem wszystkie karty na to, że jednak idzie tam zlikwidować jakiś łakomy kąsek.
Po paru uderzeniach serca dziwny jegomość powiedział równie spokojnie co wcześniej:
- Domyślny jesteś. Zgoda, szósta część, i ani korony więcej. - Jego głęboki, spokojny głos potrafił doprowadzić do szewskiej pasji. Jakie szczęście, że jestem lekkoduszny i mnie to AŻ TAK nie rusza. Jednak skoro tak szybko się zgodził, może to oznaczać iż nagroda wcale nie jest tak duża. Lub jest wystarczająca, aby utraty tej szóstej części nie poczuł.
Myśląc dalej nad tym zadaniem, nie zauważyłem nawet gdy minęliśmy bramy miasta, spostrzegłem to dopiero gdy dwóch nowych strażników poprosiło mnie o dowód tożsamości. Jak zwykle nie miałem przy sobie nic, i już mieli mnie zabierać spod bramy do aresztu, gdy jeden z weteranów trzasnął ich po tych zakutych łbach, wyjaśniając iż jestem najemnikiem, zostałem wynajęty przez Pana Jegomościa Od Drewienek i nie potrzebuję się identyfikować.
Podziękowałem wyjadaczowi skinieniem głowy i paroma koronami, po czym ruszyłem ze swoim pracodawcą Panem Jegomościem Od Drewienek przez główną drogę. Kierowaliśmy się na wschód miasta, gdzie znajdował się mniejszy rynek, sklep ogólnobranżowy, mała kapliczka i wiele domów. Po paru minutach poszukiwań stanęliśmy przed chatką, a Pan Jegomość Od Drewienek zapukał do drzwi.
Położyłem dłoń na rękojeści miecza, oczekując iż zaraz wyskoczą na nas członkowie jakiejś sekty, albo rabusie, jednak ogarnęło mnie zaskoczenie, gdy drzwi otworzyła poważna dziewczyna, w wieku około nastoletnim, o zadbanych, jasnobrązowych włosach.
- Abigail Raven? - Zapytał mój pracodawca, kładąc dłoń na rękojeści sztylety i wchodząc do domu. Wszedłem również, zamykając za sobą drzwi. - Jesteś skazana dziś, w Wieku Kapitulacji Wieszczów, przeze mnie. Mocą nadaną mi przeze mnie, skazuję cię na śmierć. - Jegomość Od Drewienek mówił spokojnie, z chorą fascynacją, po czym w mgnieniu oka rzucił się na dziewczynę ze sztyletem.
Niewiele myśląc, wyszarpnąłem pałasz prawą ręką, trzymając ją tuż przy jelcu, i zablokowałem cios tego dziwaka, wspomagając się lewą ręką, której całą siłę wkładałem w prawo dźwigni, naciskając na głowicę swojego miecza.
Łowca, czy kim on tam miał być, natychmiast odskoczył i wyszarpnął drugi sztylet, miarząc go we mnie. Już miał coś powiedzieć, z oczyma pełnymi nienawiści, gdy nagle w jego klatce wyrósł stalowy pręt, długości około dwóch dłoni. Krew natychmiast zabarwiła jego kurtę, a pręt okazał się nożem do rzucania. Szybko spojrzałem na dziewczynę. Jej poza zdradzała, że to ona rzuciła nóż.
Odskoczyłem szybko w bok, spodziewając się kolejnego noża, jednak ten nie nadleciał. Dla pewności ułożyłem pałasz do bloku, patrząc prosto w oczy tej dziwnej, poważnej dziewczyny.
W co ja się kurwa wpakowałem?
(Abi? Sorki, że takie nijakie XD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz