Dziewczyna poprawiła swój czarny płaszcz, wykończony u góry króliczym futrem i zaglądnęła za siebie. Dwójka jeźdźców była daleko za nią. Znów ogarnęły ją przemyślenia, które potwierdziły tylko wcześniejszą myśl o tym, że królowa ewidentnie czekała w pałacu na ich akty zgonu. Bo na jaką chorobę dawano by im tak wolne konie?
- On też nie ma złotego smoka na piersi - prychnęła wskazując na grubszego z nich. - Zostawisz przyjaciela na pastwę losu? Znasz ją... Twoja pani zrobi mu krzywdę, psie - na ustach Elise zagościł szeroki uśmiech.
Cholera. Ona wiedziała, że nie może pod żadnym pozorem pozwolić mu na powrót. Była zbyt leniwa żeby jechać za nim i ratować mu jego skórę, która wbrew pozorom byłaby dosyć cenna, gdyby chciałaby sprzedać ją za kilka koron, gdzieś gdzie nadal trwał handel żywym towarem. Byłaby to zbyt wielka strata dla jej sakiewki, a poza tym bardzo chciała zobaczyć jak Viktoria roztrzaskuje mu tę jego kruchutką głowę o posadzkę.
Zmarszczyła brwi próbując się nie roześmiać gdy Seneka zwolnił trochę konia.
Czy był człowiekiem honoru i miał zasady? Tak jak ten stary pryk w karczmie? Nie jej to było oceniać. Zresztą nie chciała tego robić, nawet gdyby jej zapłacono.
Widziała, że mężczyzna już trochę zwątpił. Trzeba było tylko pieska jeszcze trochę poddenerwować...
- Jestem pewna, że widziałeś egzekucje w podziemiach - powoli zatrzymywała swojego zimnokrwistego karego konia. - Na tych, co przychodzili bez smoka... - koń jego towarzysza wjechał z rozpędu w zad jej konia, a ten skopał go zahaczając też o prawą nogę Rudolfa. Biedak jęknął przeraźliwie i zatrzymał zwierza, ciągnąc swoimi wodzami za jego pysk.
Może i Seneka był ślepo posłuszny królowej, ale nie był głupi.

Pies postąpił tak jak pomyślała. Podjechał bliżej zobaczyć co z drugim i już kiedy miał coś zawarczeć Elise wyrwała mu wodze z ręki i zaczepiła je do wystającego z jej siodła zakrzywionego gwoździa.
- Proszę. Możesz iść na piechotę, ale nie radzę, czają się tu całe watahy wilków, a śnieg nie stopnieje pod gorącym uczuciem, którym darzysz królową.
Triumfowała w myślach. Udało jej się go kilka razy obrazić, przetrącić nogę jego przyjaciela, a najlepszy prezent czekał na nią w pałacu, kiedy jej ciotka dowie się, że biedaki nie mają ze sobą ozdobnych znaczków. Wygrana - to było piękne słowo, które zabawnie brzęczało jej w głowie, niczym grzechotka małego bękarta.
- Możesz jechać? Czy ciebie też doholować do pałacu mój drogi? - uśmiechnęła się ciepło do mężczyzny, który sprawdzał właśnie straty. Odpowiedział jej niezrozumiałym charknięciem, co uznała za potwierdzenie.
Seneka?
hehehehehehehe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz