czwartek, 28 grudnia 2017

Od Talyush'a do Frey

   Spojrzałem na dziewczynę przede mną. Priscilla...co za brzydkie imię, współczuję rodziców.
- Chodź. - Rzuciłem krótko i wsparłem ją pod ramię. Niechętnie uwiesiła się na mnie, była jednak tak zmęczona i zmarźnięta, że brakowało jej siły na protesty. Powoli pomogłem jej dojść do naszej małej karawany.
   Kupiec i gołowąs zeskoczyli od razu aby pomóc mi z nieznajomą. Młody zdarł z siebie opończe i, starając się aby jak najbardziej było go widać, zaczął owijać przybyszkę, która chyba straciła przytomność. Prychnąłem pod nosem, gdy gołowąs spojrzał na nią jak na anioła. Idiota.
   - Zapakujmy ją na wóz i owińmy w koce. Musi się rozgrzać. - Powiedziałem do kupca i jego syna. Jego żona natomiast siedziała w siodle, jakby zdenerwowana. W sumie nie ma co się dziwić. Urodą porównywać można ją do krowy. Ciałem także.
   Gołowąs wspaniałomyślnie zaproponował, że będzie pilnował naszej nieznajomej, a ja nakazałem im tu poczekać i ją ogrzać (ku niezadowoleniu żony mego pracodawcy), a ja konno udałem się po śladach przybyszki, aby sprawdzić co z jej koniem. Jeśli jeszcze nie zamarzł można było go jeszcze uratować.
   Gdy dotarłem w miejsce gdzie było widać lekko przysypanego już konika, wiedziałem iż już za późno. Jednak moją uwagę przykuło nie zamarźnięte truchło, lecz czerwony śnieg dookoła jej szyi. Zsiadłem z mojego wierzchowca i podszedłem do martwego zwierzęcia.
Prawie od razu zauważyłem idealne cięcie na szyi rumaka. Nie było to amatorskie cięcie przerażonej paniusi. Było to cięcie wykonane z precyzją. Pełny złych przeczuć wróciłem do wierzchowca i ruszyłem ku mojemu pracodawcy zanim śnieg mógłby przysypać ślady.

***

   Pierwsze co zobaczyłem po powrocie do karawany to gołowąs siedzący na wozie i opatulający kocami naszego nieprzytomnego zmarźlucha. Spojrzałem na niego ze współczuciem, jednak ustawiłem się szybko na przedzie karawany.
   - Ruszamy. - Rzuciłem krótko i bezlitośnie, przywiązując na powrót linę do siodła by nie zgubić się w zamieci. Wydawała się jednak powoli ustawać. I dobrze, przynajmniej dotrzemy na miejsce pierwszego obozu skoro świt. Starałem się nie myśleć o drodze powrotnej, która mnie czeka. Znowu sam na szlaku. A potem kolejna robota, znowu sam i kolejna robota i znowu sam. I tak w koło Macieju.
   - Panie Swift. - Usłyszałem głos kupca po około godzinie jazdy. Zamieć ustała, nie było wiatru ni chmur. Księżyc oświetlał nam drogę. - Możemy przyspieszyć? Ustała ta okropna wichura, więc nie musimy się tak ślimaczyć. Zależy nam by dotrzeć do miasta jak najszybciej. - Spojrzałem na niego. Biedny, głupi człowiek.
- Nie możemy przyspieszyć, ponieważ te szkapy już i tak ledwie zipią, poza tym mogą się poślizgnąć i złamać nogę. A z takiego rumaka pożytku nie ma. - Uciąłem naszą dyskusję i odsunąłem swoją klacz od klaczy kupca i zapadłem w zamyślenie, byleby tylko ta podróż minęła jak najprędzej.

***


    Gdy pierwsze promienie słońca padły na nasze twarze, dotarliśmy do położonej na obrzeżach karczmy. Zbita z grubych beli chata miała lata świetności za sobą, jednak widać było, że pełno wędrowców zatrzymuje się w niej, o czym świadczyły świeże ślady na podjeździe i kilka wozów i wierzchowców.
   Jechałem od przeszło godziny przy wozie naszej przybłędy, a reszta jechała odrobinę przed nami. Szkapa ciągnąca wóz już ledwie człapała, a para unosiła się z jej sierści. W momencie gdy stanęliśmy, nieznajoma otworzyła oczy i przeciągnęła się, choć już od ponad kwadransa nie spała. Dało się to wyczuć przez nagłą zmianę jej oddechu, po czym wrócił on do normy. A raczej udawanej.
- No, księżnisia wstała - rzuciłem szorstko, zatrzymując wierzchowca i wóz. - Wstawaj i się rozprostuj. Zostajemy tutaj przez godzinę, mój pracodawca wspaniałomyślnie zafunduje ci strawę - rzuciłem. Kupiec-dupek. Ja za swoją już muszę płacić. - Jeśli chcesz się od nas odłączyć, droga wolna. - Dodałem, gdy wprowadziłem szkapy do stajni i zabezpieczyłem wóz i materiały na nim. Spojrzałem na naszą nieznajomą i pierwszy raz od spotkania w zamieci, przyjrzałem się jej dokładnie. Priscilla. Co za brzydkie imię.
(Frey? Wybacz, miałem dużo na głowie, więc słabe, krótkie i po terminie :P )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics.